piątek, 16 stycznia 2015

Rozdzial 11

Moje życie właśnie tak wyglądało. Rano pobudki, uczelnia, jakieś bzdety, a przede wszystkim unikanie Andrzeja. Za każdym razem wymyślałam jakąś wymówkę, aż przestał dzwonić tak często i myślę, że trochę się od siebie oddaliliśmy. Nie jest mi z tym dobrze, ale mam to czego chciałam. Konrad powiedział mi kilka ostrych słów co o tym sądzi, ale na szczęście pomagał mi zbywać Andrzeja, dla niego też to nie było łatwe, bo od wielu lat się kumplowali. Cały czas było przy mnie mnóstwo ludzi i się ciągle mną opiekowali. Mama bywała u mnie prawie codziennie. Trochę mnie to irytowało ale wiem, że się martwi i robi to dla mojego dobra.
Była sobota, więc nie musiałam się spieszyć na uczelnie. Pozwoliłam sobie poleniuchować trochę dłużej w łóżku i obejrzeć kilka odcinków na Comedy Central. Jednak po 11 wypadało już wstać. Nie czułam się najlepiej, więc postanowiłam się przejść. Na dworze robiło się coraz zimniej, więc ubrałam się ciepło i poszłam do parku na długi spacer, który dobrze mi zrobił, bo od razu poczułam się lepiej i pełna energii.
Wróciłam do domu, zapominając o wszystkich otaczających mnie problemach i naprawdę szczerze od długiego czasu poczułam radość. Może nie wielkie szczęście, ale zwykłą radość. Poszłam odwiedzić Kamilę, która ze zdziwieniem na mnie patrzała.
- Czy to ta sama Olga ? Czy ktoś ją podmienił ?
- Oto ja we własnej osobie - powiedziałam z uśmiechem na twarzy - postanowiłam korzystać z życia póki mogę, a przejmować problemami będę się dopiero wtedy, kiedy będzie naprawdę źle.
- I takie nastawienie mi się podoba. Zaproponowałabym jakiegoś drinka, ale aż tak nie będziemy szaleć.
- Byłam dzisiaj w 3 kwiaciarniach i nie było słoneczników.
- No wiesz, lato się już dawno skończyło, więc nie prędko je znajdziesz.
- Kurde, właśnie wiem. A w takie ponure dni byłyby cudownym rozweselaczem. A tak w ogóle mam dwa bilety do teatru. Kupiłam je już dawno, miałam iść z kimś innym, ale na to wychodzi, że jesteś jedyną osobą, którą mogę zabrać. Co Ty na to ?
- Teatr ? Kiedy ?
- No pewnie Ci się to nie spodoba, ale dzisiaj wieczorem.
- I dopiero teraz mi to mówisz ?
- No kompletnie o nich zapomniałam, a nie chcę, żeby się zmarnowały.
- Oczywiście, że pójdę, ale co ja na siebie ubiorę, nie mam nic takiego eleganckiego.
- To chodź do mnie, na pewno sobie coś znajdziesz.

Poszłyśmy do mnie i rozpoczął się wybieg mody, Kamila przymierzała jedną sukienkę po drugiej, aż w końcu znalazła idealną małą czarną, która świetnie podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Przyznam, że te całe przebieranki sprawiły na naszych twarzach mnóstwo uśmiechów.
- Słuchaj, mam nadzieje, że się nie obrazisz. Miałąś iśc do teatru z Andrzejem ?
- Tak, no ale Konrad Ci pewnie mówił jaka jest sytuacja.
- No mówił, mówił. A jak się z tym czujesz ? Sorry, że pytam, ale nie gadałyśmy o tym szczerze.
- No wiesz nie jest łatwo, ale jak już powiedziałam A, to musze i powiedzieć B i być w tym konsekwentna. Poza tym oddaliliśmy się do siebie i powoli zaczyna mi przechodzić. - tak zastanowiłam się nad tymi słowami i chyba tylko przykrywam to co naprawdę czuję, nie przechodzi mi. Jest mi naprawdę cholernie ciężko, ale nie chcę dopuścić do siebie tej wiadomości. Tak, taka jest prawda.

Kamila musiała lecieć do siebie zrobić obiad, więc i ja wzięłam się za gotowanie. Zrobiłam sobie pierś z kurczaka grillowaną z warzywami. Pychotka. Było około 3, a spektakl zaczynał się o 18, więc wzięłam gorącą kąpiel i zaczynałam się przygotowywać. Pomalowałam moje paznokcie na czerwono i to zajęło mi sporo czasu. Włosy uczesałam w eleganckiego koka, z którego wypadały lekkie kosmyki włosów. Zrobiłam lekką kreskę eyelinerem, mocno wytuszowałam rzęsy i pomalowałam usta czerwoną szminką. Ubrałam sukienkę i do wyjścia zostało mi jakieś 15 minut, więc doprawiałam ostatnie szczegóły.
Gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, podeszłam i zobaczyłam przez wizjer kto to jest. Serce zaczęło mi łomotać jak dzwon. Za drzwiami stał Andrzej. Próbowałam zachowywać się najciszej jak mogłam.
- Olga, wiem, że tam jesteś. Słyszę jak oddychasz, poza tym widziałem światło.
Faktycznie mój oddech był tak nerwowy, że było go słychać wszędzie. Z niepewnością otworzyłam drzwi i ujrzałam przystojnego mężczyznę ze słonecznikami w rękach.
- Cześć - powiedziałam niepewnie
- Hej, mogę wejść ?
- No wiesz, akurat się spieszę, bo idziemy z Kamilą do teatru. Także, przepraszam
- Zajmę Ci tylko chwilę. Proszę.
Nie mogłam patrzeć na zatroskaną minę Andrzeja i wpuściłam go. Dał mi słoneczniki, tak słoneczniki, które dzisiaj tak zawzięcie szukałam.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. Coś się stało ? - szybko zmieniłam temat
- Olga ja nie wiem co się dzieje. Z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Na początku się tym nie przejmowałem choć wydało mi się to dziwne, ale teraz ? Nie odbierasz moich telefonów, nie widujemy się, ciągle coś ukrywasz. O co chodzi ? Co ja zrobiłem ?
- Nic, po prostu ja już nie czuję tego. - kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć
- Kurde Olga musiało się coś stać, wtedy na tym dachu było tak cudownie, obiecałem Ci, że to będzie na zawsze. A teraz co ? Jeżeli masz kogoś to mi po prostu powiedz.
- Nie mam nikogo.
- To o co chodzi ? - w jego glosie czuć było rozpacz i wielki zamęt
- Andrzej, proszę Cię, nie utrudniaj.
- Próbowałem się czegoś dowiedzieć od Konrada, ale on tak samo się zachowuje jak Ty, ale wiesz co jak nie chcesz mi nic powiedzieć to trudno. Ty możesz mnie zostawić, ale wiedz, że jak tak szybko z Ciebie nie zrezygnuje, bo Cię kocham.
- Andrzej...nie możesz - w moich oczach było mnóstwo łez, próbowałam robić wszystko by się tylko nie rozpłakać. Spojrzałam w jego oczy i widziałam tam taką prawdę, ale szybko po tym uciekłam wzrokiem, a Andrzej wyleciał z mieszkania jakby porażony prądem. Widziałam jak szybko podąża do samochodu i z piskiem opon odjechał z parkingu. I w tym momencie po moich policzkach poleciały ogromne łzy. Kamila wszystko słyszała i powiedziałam jej, że nie jestem w stanie pojechać z nią. Na początku nie chciała się zgodzić, ale w końcu postawiłam na swoim i Kamila wzięła mój bilet i zabrała Konrada ze sobą. Usiadłam na kanapie i w głowie miałam ogromny mętlik. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Te słowa Andrzeja pobudził tę stronę, która cały czas go kochała i uśpiła tę stronę, którą była choroba. Ciągle w głowie miałam tylko słowa "wiedz, że jak tak szybko z Ciebie nie zrezygnuje, bo Cię kocham"
Nie wiem czy wtedy racjonalnie myślałam, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Wzięłam kurtkę, wsiadłam do auta i pojechałam do Bełchatowa. Wiedziałam, że Andrzej dojedzie przede mną, bo miał dużo lepszy samochód. Przez całą drogę serce waliło mi jak szalone, kompletnie nie wiedziałam co będę mu miała powiedzieć. Wyjdę na totalną idiotkę. Wyszłam z auta, wysokie szpilki nie pomagały mi w szybkim marszu. Weszłam do bloku, w którym mieszkał Andrzej, 4 piętro mieszkanie 24. Stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam dzwonek. Żołądek miałam w po prostu w gardle, chyba nigdy się tak nie stresowałam. Chwilę odczekałam, ale sekundy dłużyły mi się niemiłosiernie, aż w końcu drzwi się otworzyły. Zdziwienie na twarzy Andrzeja było ogromne.
- Mogę wejść ? - Andrzej wykonał gest i weszłam do środka. Kompletnie nie wiedziałam jak zacząć. Staliśmy w przedpokoju i zaczęłam.
- Andrzej, nie wiem od czego zacząć. Ale to co się ostatnio stało to najgłupsza rzecz jaką zrobiłam. Nie mam nikogo, specjalnie próbowałam Cię unikać, ale proszę nie mówmy teraz o tym. Kiedy dzisiaj przyszedłeś uświadomiłam sobie, że no ja Cię kocham. I jedyne czego teraz pragnę to, żebyś mi wybaczył i mocno przytulił.

Na twarzy Andrzeja pojawił się szczery uśmiech i nagle kamień spadł mi z serca, szybko wpadłam w jego ramiona i nie chciałam z nich się wydostać, było tak cudownie. Po chwili nasze usta się spotkały, czułam ogromne pragnienie bliskości. Po prostu pragnęliśmy siebie. Pocałunki przeszły na moją szyję, a później chwycił mnie w talii i przysunął do ściany.
- Olga, ale na pewno tego chcesz ? - odrywając się od moich ust, Andrzej szeptem wypowiedział te słowa
- Niczego bardziej w tym momencie nie pragnę.
Andrzej wziął mnie na ręce i gubiąc po drodze nasze ubrania wylądowaliśmy w sypialni.

Rano obudziłam się w czyimś łóżku i wtedy uświadomiłam sobie, że spędziłam cudowną noc z mężczyzną, którego naprawdę kocham. I teraz mogę szczerze powiedzieć, że przez tę chwilę poczułam się bardzo szczęśliwa. Odwróciłam się na drugi bok i ujrzałam śpiącego jeszcze Andrzeja. Wyglądał tak uroczo i niewinnie. Nie wiem jak mogłam mu to robić, no ale przede mną jeszcze najgorsze. Andrzej nadal nie wiem o moim sekrecie.
Andrzej po chwili się obudził, a jego zaspane oczy emanowały radością.
- Witaj piękna.
Moją odpowiedzią był soczysty buziak na przywitanie. Przytuliłam się do niego i nie chciałam niszczyć tej pięknej chwili, ale to był jedyny moment, w którym miałam odwagę mu powiedzieć.
- Andrzej musimy porozmawiać. Jestem Ci winna wyjaśnienia.
- Nie, tylko mi nie mów, że teraz odchodzisz. Nie pozwolę Ci...
- Nie odchodzę, znaczy może kiedyś...
- Słucham ?
- Cała ta zabawa w unikanie, nieodbieranie telefonów i te wszystkie okrutne rzeczy... Ja robiłam to dla Ciebie ?
- Dla mnie ?
- Nie chciałam się skrzywdzić.
- Olga ja nic z tego nie rozumiem.
- Jestem chora, nowotwór powrócił i to w dużo większym stopniu zagrożenia.
- Co Ty mówisz ? Mówisz mi to dopiero teraz ? Jak długo wiesz ?
- Dowiedziałam się przed naszą kolacją. Nie chciałam Ci tego mówić, chciałam żebyś o mnie zapomniał. Słuchaj lekarze sami nie widzą ile jeszcze pożyję. Na razie czuję się bardzo dobrze, ale wiem, że przyjdą momenty okrutne. Przeżywałam już to kiedyś i naprawdę nie chciałam Ci niszczyć życia.
Widziałam, ze ta informacja strasznie zmieszała Andrzejem, z jego twarzy można było wyczytać przerażenie.
- Olga, co Ty wygadujesz. Będę z Tobą cały czas i zobaczysz jeszcze kiedyś będziemy się z tego śmiali. - Andrzej chwycił mnie za rękę i dodał mi otuchy
- Mam nadzieję, ale nie wiesz jeszcze co nas czeka...

*********************************************************************************

Ale się zadziało !! Olga chyba kompletnie zwariowała, no ale nie mogła się powstrzymać miłości do Andrzeja.
Jak Wam się spodobał ??
CZEKAM NA KOMENTARZE !!
POZDRAWIAM ;**








niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdzial 10

Rano wstałam bez żadnych problemów, ze wszystkich sił pragnęłam, aby to co się dowiedziałam wczoraj było tylko koszmarnym snem. Jednak po 10 minutach zadzwonił mój telefon z przypomnieniem o wizycie u lekarza. No tak to wszystko to prawda. Jestem chora, znowu, no cóż. Wstałam z łóżka, włączyłam expres i poszłam do łazienki związać włosy w luźnego koka, z którego kosmyki włosów i tak wychodziły mi z każdej strony. Nalałam sobie pełen kubek kawy, zrobiłam grzanki i zjadłam pyszne kanapki z dżemem. Choć trochę przyjemności z samego rana i od razu dzień staje się lepszy. Tak właśnie muszę się pocieszać. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia.



Podjechałam pod szpital i z ciężkim sercem wchodziłam do środka. Pan doktor powitał mnie jak zwykle miło, ale chyba oboje mieliśmy wrażenie, że nie jest to idealna sytuacja. 
- Olga jak się czujesz ?
- Bez zmian, nadal dobrze, wczoraj nie miałam żadnych zawrotów głowy, ale niech Pan przejdzie do rzeczy.
- No dobra, nie wiem jak to możliwe, że nie miałaś żadnych większych dolegliwości. Choroba rozwija się już od kilku miesięcy i jak widać była bardzo dyskretna. 
- Nie chciała mi przeszkadza - chciałam trochę zmienić poważną atmosferę
- Musimy jak najszybciej podać chemie i powiem Ci od razu, bo znam Cię od małego i wiem ile przeszłaś. Oczywiście szanse są zawsze i zrobimy wszystko, ale musisz wiedzieć, że jest naprawdę bardzo źle.
- Czyli umrę ? - kiedy wypowiedziałam te słowa przeszedł po moim ciele zimny dreszcz, mówiłam to, ale tak naprawdę chyba nie zdawał sobie sprawy co to znaczy.
- Jeżeli będziesz walczyć to mamy szanse, ale naprawdę nie możesz się poddać. No i zaczynami chemioterapię.

Pierwsza seria chemii zawsze jest najgorsza, jednak po pierwszej chorobie wiedziałam co mnie czeka, więc jakoś to przeżyłam.

Po wyjściu ze szpitala nie chciałam, żeby ta wiadomość do mnie dotarła. Próbowałam zgrywać silną laskę, która przecież poradzi sobie z chorobą, ale w środku czułam się jak na przegranej pozycji. Wsiadłam do auta i od razu pojechałam do rodziców. Widząc nasz rodzinny dom zrobiło mi się strasznie miło. Mama przytuliła mnie na przywitanie, a tata od razu zrobił herbatę i dał mi moje ulubione ptysie.
- Teraz kochanie najważniejsze. Byłaś odebrać wyniki ? - i w tym momencie cały czar ptysi się ulotnił.
- Tak, byłam. 
- I ? - mama z przerażeniem patrzyła w moje szaro niebieskie oczy, które były przeszklone łzami.
- Mamo, choroba wróciła. - to był dla mnie gorszy widok niż wtedy kiedy to ja się o tym dowiedziałam. Mama spuściła głowę i zaczęła płakać. Wiem ile dla mnie zrobiła 10 lat temu, ile musiała mi poświęcić i naprawdę było mi jej żal. 
- Kochanie, powiem Ci tak jak właśnie te 10 lat temu, razem z tego wyjdziemy.
Wiedziałam jak bardzo się o mnie martwi, z resztą mama zawsze wiedziała o  mnie wszystko, więc pokazałam jej wyniki i powiedziałam, że jest naprawdę źle. 
- Kochani wiem, że może to nie najlepszy moment, ale możemy na chwilę o tym zapomnieć. Na razie kiedy nie mam żadnych objawów chciałabym żyć normalnie. I od razu mówię, że mieszkam u siebie. Jest ze mną bardzo dobrze i dam sobie radę. 
Mama wiedziała, że postawię na swoim, więc nawet nie próbowali mnie przekonywać. Posiedziałam z nimi trochę i na pożegnanie bardzo mocno ich przytuliłam. Dla nich to taki sam koszmar jak dla mnie, a w moim życiu są oni najważniejszymi ludźmi. No może jeszcze jeden pan, ale z nim będzie większy kłopot. Jego najbardziej nie chce zranić, więc postanowiłam zrobić najgłupszą rzecz na świecie, ale miałam nadzieję, że skuteczną. Chciałam się w nim odkochać i zrobić wszystko by odkochał się we mnie. 
Wróciłam do mieszkania i od razu telefon. Andrzej. Specjalnie nie odbierałam, ale po którymś razie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć piękna.
- Cześć. 
- Co dzisiaj robiłaś ciekawego ?
- Nic nadzwyczajnego, byłam u rodziców.
- UU, a co to za głos. Coś się stało ?
- Nie, po prostu mam dzisiaj gorszy humor.
- Nie mam dzisiaj zbyt dużo czasu, ale jak mam Cię uszczęśliwić to mogę przyjechać.
- Nie, dzięki. Muszę trochę się pouczyć, więc przepraszam Cię, ale muszę kończyć.
- Aaaa, no okey. Mam nadzieję, że jak zadzwonię wieczorem będziesz w lepszym humorze. Kocham Cię.
- Pa.
Szybko rozłączyłam słuchawkę, bo wiedziałam, że robię mu przykrość moim stosunkiem, ale uważałam, że tak musi być. Czułam się okropnie, to do mnie nie pasuje. No i zaczęły się skutki chemii, w moim przypadku zawsze to były nudności i tak jest i teraz. To było naprawdę nieprzyjemne popołudnie. Położyłam się w łóżku i zaczęłam czytać książkę, choć nic z niej nie pamiętam. Tak jak Andrzej zapowiadał o 21 zadzwonił, było mi głupio z tego powodu jak go spławiłam, więc odebrałam i ten telefon.
- Cześć Andrzej.
- I jak lepiej ?
- Trochę.
- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć ? - pomyślałam sobie, że nawet nie wie ile chciałabym mu teraz powiedzieć, wyżalić się
- Tak, wiem. Jak trening ?
- Jestem totalnie zmęczony.
- To ja wtedy kończę.
- Nie, poczekaj. Jutro do Ciebie wpadnę. Co Ty na to ?
- Jutro cały dzień uczelnia, a później obiecałam mamie pomóc w przepisywaniu przepisów kuchennych. - wiem, wymyśliłam idiotyczną wymówkę, ale tylko ją miałam wtedy w głowie.
- Czyli kolejny dzień będę musiał spędzić bez Ciebie.
- No widocznie, Andrzej jestem zmęczona, idę spać. Pa.
- Trzymaj się. Kocham Cię.

I znowu rozłączyłam. Te słowa "kocham Cię" mnie naprawdę dobijały. 
Poszłam do łazienki napuścić wody do wanny, zapaliłam świeczki i próbowałam się odprężyć, ale z milion myśli w głowie mi to nie wychodziło. Ekran mojego telefonu się zaświecił i sprawdziłam, że to wiadomość od Konrada "Mogę wpaść ?" Odpisałam mu na to, że jestem w wannie, a poza tym jestem zmęczona, na co on mi odpisał " Właśnie dlatego jestem za 15 minut"

Nie miałam wyjścia, wyszłam z wanny, rozczesałam mokre włosy i ubrałam piżamę. Konrad przyszedł wcześniej i go wpuściłam.
- Konrad naprawdę?
- Nie jest aż tak późno, ale naprawdę najlepiej nie wyglądasz.
- Dzięki. Także co Cię do mnie sprowadza. - Konrad rozsiadł się na kanapie, a ja usiadłam obok kanapy na podłodze.
- Andrzej prosił mnie bym sprawdził co się z Tobą dzieje.
- Ze mną dlaczego ?
- Nie zachowujesz się normalnie.
- Mówiłam jestem zmęczona.
- Słuchaj, takie kity możesz wciskać Andrzejowi, choć i on Ci słabo wierzy. Ty nawet jak jesteś zmęczona to nigdy nikogo nie zbywasz.
- Konrad naprawdę nie chce o tym gadać. O co Andrzejowi chodzi ?
- On się o Ciebie martwi, poza tym ja też i musisz mi powiedzieć o co chodzi.
- Dobra, dobra. Jestem chora.
- I dlatego ten cały szał ? Choroba ?
- Konrad ja mam raka, ta choroba wróciła. - jego twarz nagle zmizerniały, a z oczu można było wyczytać, że w to nie może uwierzyć
- Słucham ?
- Mam białaczkę. 
- Ale przecież nic Ci nie dolega.
- No, bo mam bardzo dyskretną białaczkę, która jest zaawansowana.
- Olga...
- Nic nie mów, tylko mnie przytul.  - Konrad usiadł obok mnie na podłodze i mnie przytulił
- Pamiętaj, że cały czas będę przy Tobie.
- Ale ja mam do Ciebie inną prośbę.
- Zrobię wszystko co będę w stanie.
- Obiecaj mi, że nic nie powiesz Andrzejowi o chorobie.
- A Ty mu powiesz ? - nagle zapadła cisza i po chwili odpowiedziałam
- Nie, ograniczę z nim kontakt i nikt nikogo nie zrani.
- Naprawdę myślisz, że to najlepsze wyjście. Wiesz, że on Cię szaleńczo kocha i tak nagle Cię zostawi ?
- Będzie musiał. Obiecaj mi.
- Robisz błąd i będziesz go żałowała, ale jako, że jesteś moją przyjaciółką nic mu nie powiem.
- To i tak już jest dla mnie za trudne. A i jakby pytał, to mów, że jestem na uczelni, w kancelarii. Nie mam czasu.
- A teraz Ty mi coś obiecasz ?
- Zależy co..
- Wiem, że jesteś silna i to wygrasz, więc nigdy się nie poddasz ? - wtedy właśnie zdałam sobie sprawę ilu ludzi mnie wspiera, ile ważnych osób w moim życiu mogę opuścić.
- Tak, zrobię wszystko, żebyś kiedyś z uśmiechem na twarzach wspominali ten moment. - naprawdę chciałam uwierzyć w te słowa - Wiem, że to głupie pytanie, ale zostaniesz dzisiaj na noc, naprawdę nie chcę być sama.
- Okey, zadzwonię tylko do Kamili.

Andrzej pisał jeszcze kilka SMSów, ale nie odpowiedziałam na żaden. Musiałam być silna, choć wiem, że zachowywałam się jak idiotka. Z Konradem rozmawialiśmy prawie do samego rana. Pojawiło się wiele uśmiechów, ale i wiele łez. Naprawdę potrzebowałam takiego dnia na obgadanie wszystkiego. 
********************************************************************************

Kolejny rozdział ;)
Jak się podoba ? Co sądzicie o postanowieniu Olgi ? Dobrze robi, czy może będzie tego żałować ?
Czekam na Wasze opinie i komentarze !!
Szczęśliwego Nowego Roku !!

Pozdrawiam ;**

PS. Zmieniłam piosenkę w tle i aktualnie jestem od niej normalnie uzależniona. !!