- Co robimy ? Może jakiś film ? - zaproponował Andrzej
- Muszę już jechać, jest późno, innym razem może - oferta wspólnego seansu była naprawdę kusząca, ale musiałam już wracać. Wstając z łóżka, Andrzej mnie złapał i zaczął łaskotać.
- O nie! Na to nie pozwalam.
Byłam osobą niezwykle wrażliwą na łaskotki. Atak wielkiego śmiechu aż po łzy w oczach. Zawsze tak na to reaguję. Próbując uciekać z wielkich ramion Andrzeja, udało mi się wybłagać "wolność". Cała poczochrana poszłam do łazienki się ogarnąć.
- Mam Cię odwieźć ?
- Nie dzięki, mam przecież swój wóz tutaj.
- A ta bluza już jest moja. - puściłam oczko Andrzejowi
- Co moje to i twoje.
- Tylko zadzwoń jak dojedziesz.
- Okey tato. Kocham Cię. - na krótką chwilę nasze usta połączyły się w jedność
- Ja Ciebie też. Papa
W bardzo dobrym humorze wsiadłam do auta. Włączyłam płytę Beyonce i darłam się razem z nią w niebogłosy. Taka podróż o wiele szybciej mija. Podczas drogi zadzwoniła do mnie moja mama, że mają dla mnie niespodziankę i mam wpaść, więc na skrzyżowaniu skręciłam w prawo i prosto do rodzinnego domu. Chciałam wjechać na podjazd, ale stał tam nieznany mi samochód. Kto to mógł być... Weszłam do domu, zdjęłam kurtkę i mama od razu do mnie przybiegła.
- Olga, kochanie. Zobacz kto nas odwiedził. - weszłam do salonu i nagle poczułam złość. Co on tu robi, kto go zaprosił.
- Cześć Olga, trochę się nie widzieliśmy. - mężczyzna podszedł do mnie i próbował mnie uścisnąć, ale odsunęłam się. Trochę krępujący moment.
- Karol, co Ty tu robisz ? - zapytałam z ogromnym zdziwieniem połączonym z gniewem.
- Postanowiłem Was wszystkich odwiedzić. - teraz... jakby nie mógł pomyśleć o tym kilka lat temu, kiedy potrzebowałam prawdziwego przyjaciele, a on ot tak znalazł sobie jakaś dziunię i zniknął, rozgadując przy tym, że to właśnie ja zakończyłam naszą przyjaźń.
- Nie cieszysz się kochanie ? Karol przyjechał z Anglii - mama oczywiście nie wiedziała o tym wszystkim i dla niej Karol to jak syn. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, więc miałam trochę zmieszaną mimikę twarzy. - A co Ty masz Olga na sobie ? Kupiłaś ten worek ? - kurde, jak ja wyglądam, jestem w samej wielkiej bluzie, zrobiło mi się trochę wstyd.
- To bluza Andrzeja.
- Jakiego Andrzeja ? Tego co Cię przywiózł do szpitala wtedy ?
- Tak, ale to nie jest rozmowa na teraz.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale bardzo mi przykro z powodu powrotu raka. - słucham, czyli mama mu powiedziała. Rzuciłam jej tylko ostre spojrzenie, a ona nie wiedziała o co chodzi.
- No widzisz, czasem tak się zdarza. To ja pójdę się czegoś napić.
- Ja z resztą też. - Karol szybko za mną ruszył.
- Czego tak naprawdę chcesz ?
- Ja ? Niczego, po prostu chciałbym abyśmy znowu byli blisko.
- Haha, chyba jesteś śmieszny. Już teraz Cię nie potrzebuję.
- Przestań, przyjaźniliśmy się prawie 20 lat.
- No i już się nie przyjaźnimy. A gdzie masz swoją lalkę ?
- Nie jesteśmy już razem.
- Ooo, jak przykro.
- Dlaczego jesteś taka niemiła?
- Bo jak głupia idiotka przez cały rok próbowałam się skontaktować z moim przyjacielem, który mnie olewał, a teraz przyjechał dobry wujek z Ameryki.
- Słuchaj, ja naprawdę zrozumiałem swój błąd. Nie chcę Cię stracić na zawsze. Widzę, że dzisiaj nic nie poradzę, jesteś na mnie wściekła i masz prawo. Lepiej już pojadę i spotkamy się innym razem. - po tych słowach zrobiło mi się strasznie głupio, chyba za bardzo na niego naskoczyłam. Tak to jest kiedy najpierw się mówi, a potem myśli, no ale nie chciałam przyznać mu racji.
- Wiesz co Ty zostań, ja i tak się spieszę, więc wracam do siebie.
- A co ze spotkaniem ?
- Zadzwoń może kiedyś, numer ten sam o ile jeszcze go masz.
- Dzięki.
Wyszłam z kuchni, szybko pożegnałam się z rodzicami udając, że spieszę się na jakieś spotkanie i pojechałam do siebie. Gdy weszłam do mieszkania zadzwoniłam do Andrzeja, który trochę się martwił, że tak długo jechałam, ale wytłumaczyłam mu, że odwiedziłam rodziców i to spotkanie strasznie mnie zirytowało. Po telefonie przebrałam się w swoje ciuchy i zdejmując bluzę poczułam zapach Andrzeja, który nieziemski. Ta bluza zdecydowanie zostanie już u mnie. Kamila widząc światło u mnie w mieszkaniu od razu zadzwoniła i razem z Konradem wpadli na wino. Oczywiście oni pili, ale mi to nie przeszkadzało. Kiedy Konrad robił zapiekanki (było już bardzo późno, ale dla nas to nie była przeszkoda) musiałam opowiedzieć wszystko Kamili i skomentowała to jako najromantyczniejsza chwila jaką zna. Tak o tym myśląc, to naprawdę było romantycznie, ale takich emocji drugi raz nie wytrzymam.
*******************************
Po telefonie od Olgi czułem ciepło, ale od razu przypomniało mi się czego się dowiedziałem. Ona jest chora, myśli, że nie wiem jak to wygląda, ale dobrze pamiętam moją babcię, która też walczyła i jej niestety nie udało się wygrać. Nie wiem czy jestem na to gotowy, ale muszę to znieść dla niej i dać jej wsparcie. Jedyne co miałem wtedy w głowie, to zadzwonić do Karola i iść się napić.
Karol przyszedł, pomimo tego, że Ola była niezadowolona, ale kumpel w potrzebie. Poszliśmy do jakiegoś pubu i się zaczęło. Kolejka po kolejce, opowiedziałem Karolowi wszystko, wszystkie moje obawy, a później przyszedł czas szaleńczego śmiechu. Sam nie wiedziałem, że mój organizm może przyjąć tyle alkoholu.
Rano obudziłem się u siebie w mieszkaniu na kanapie, ale kompletnie nie pamiętam jak się tu znalazłem. Jedyne co teraz wiem, to że moja głowa zaraz eksploduje. Ledwo dowlokłem się po jakieś tabletki i z powrotem spać. Słyszałem jak mój telefon dzwoni już któryś raz z rzędu, więc odebrałem.
- Halo ?
- No nareszcie, co Ty robiłeś, że nie odbierasz.
- Matko Boska, nie krzycz tak. Kto mówi ?
- Olga, już mnie nie pamiętasz ? - to trochę postawiło mnie do pionu i zacząłem myśleć
- O ! Cześć, przepraszam, ale spałem.
- O 13 ?
- No tak wyszło.
- Andrzej piłeś wczoraj ?
- Tylko troszkę, ale mów odrobinę ciszej koteczku.
- Haha, brawo. To w takim razie nie przeszkadzam. Lecz kaca. Buziaki.
Odłożyłem telefon, jakimś cudem wyciszyłem i "umierałem"
***********************************************************************
Kolejny rozdział !!!!
CZEKAM NA KOMENTARZE I WASZE OPINIE!!! JAK SIĘ PODOBA ?
Pozdrawiam ;**
czwartek, 12 lutego 2015
piątek, 6 lutego 2015
Rozdzial 12
Leżałam w łóżku wtulona w Andrzeja, próbowałam zapomnieć o wszystkim i po prostu żyć chwilą. Chwilą, w której czułam się naprawdę szczęśliwa. Ramiona Andrzeja oplatały moje i czułam takie bezpieczne ciepło.
- Wiesz, że muszę zaraz wychodzić ? - powiedział Andrzej, całując mnie przy tym w sam czubek głowy
- Trening ?
- No, niestety. Także albo jedziesz ze mną, albo zostajesz tutaj. Co wybierasz ?
- Pojadę do domu.
- Takiej opcji nie przewidziałem, to tylko 1,5h.
- Ale głupio mi będzie samej siedzieć w twoim mieszkaniu.
- Olgaaa, czyli decyzja podjęta. Dobra, ja idę zrobić coś do jedzenia, a łazienka jest twoja.
- Tylko musisz mi dać najlepiej jakąś twoją bluzę, bo nie będę paradowała cały dzień w ten kiecce.
- Moja garderoba jest dla Ciebie otwarta.
Andrzej wyszedł pokoju, ja otworzyłam małą szafę i próbowałam znaleźć coś dla siebie. Było tam mnóstwo wielkich bluz, więc wzięłam szarą, która będzie mi sięgać chyba do kolan. Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam na siebie ten wielki "namiot". Dosłownie pływałam w tej bluzie, ale była ciepła i to najważniejsze. Wyszłam z łazienki a na stole była już gotowa jajecznica i kanapki.
- Nono, punktujesz.
- Muszę, ale powiem Ci, że bluza leży jak ulał.
Razem zjedliśmy śniadanie, Andrzej przebrał się w dres i uciekł na trening. Ja postawiłam na swoim i posprzątałam po posiłku, a potem położyłam się na kanapie i wzięłam do ręki telefon. Sześć nieodebranych połączeń od Kamili i trzy od Konrada. Szybko oddzwoniłam do Kamili.
- Cześć.
- No nareszcie, gdzie Ty jesteś?
- A jak myślisz ?
- Czyli widzę wielki powrót.
- Dobra, dobra, wszyscy nie muszą o tym wiedzieć.
- Tylko mi powiedz, bo umrę z ciekawości. Czy Wy....
- Kamila...
- No mi nie powiesz?
- Tak i koniec tematu.
- Dobra, dobra, opowiesz mi jak wrócisz. - Andrzej mi opowie pierwszy - usłyszałam gdzieś z dala Konrada
- Cicho bądź Konrad, kiedy wracasz ?
- Nie wiem, Andrzej jest teraz na treningu, więc pewnie wieczorem będę w domu, muszę, bo jutro rano mam wizytę u lekarza.
- I jak to przyjął ?
- Niby dobrze, ale on nie wie co go czeka. Przepraszam Cię, ale muszę kończyć, ktoś dzwoni do drzwi.
Podeszłam do wizjera, spojrzałam i stała tam jakaś kobieta, nie znałam jej, ale otworzyłam.
- Dzień Dobry.
- O, dzień dobry - zdziwienie na jej twarzy było przezabawne
- Jest Andrzej ?
- Nie, niestety nie ma, jest na treningu.
- A Pani to kto ?
- Koleżanka, a Pani ?
- Ja jestem mamą Andrzeja - nagle zrobiło mi się tak głupio, drzwi od mieszkania syna otwiera jakaś dziewczyna ubrana tylko w jego bluzę
- Proszę niech Pani oczywiście wejdzie, Andrzej powinien być za jakieś pół godziny.
Kobieta weszła do mieszkania i zdjęła płaszcz. Była bardzo elegancko ubrana, włosy ułożone w kok, pełen makijaż i niesamowity zapach perfum.
- Z grzeczności zaproponowałabym Pani herbatę czy kawę, ale myślę, że czuje się Pani tu jak u siebie w domu, a ja i tak nie wiem gdzie co jest, więc ja nie będę przeszkadzała.
- Widzę, że jesteś zakłopotana. Ja naprawdę nic sobie nie myślę, Andrzej jest dorosły, tylko z wyglądu jestem taka ostra.
- Tak w ogóle to jestem Olga.
- Bardzo mi miło. A jak długo jesteście razem ?
Tak naprawdę to byliśmy razem, wtedy unikałam Pani syna i wczoraj do niego przyjechałam i się z nim przespałam - ta wersja nie wydawała mi się odpowiednia, więc powiedziałam - No tak mniej więcej 2 miesiące.
- Mieszkasz w Bełchatowie ?
- Nie, mieszkam w Łodzi, studiuje tam.
- A co studiujesz ?
- Prawo.
- Ooo! Poważnie.
Po ponad 30 minutach przyszedł Andrzej, rozmowa była bardzo przyjemna, ale szczerze mówiąc ulżyło mi kiedy już przyszedł.
- Jestem kochanie.
- Cześć synuś. - była to przekomiczna chwila
- O, mamo. Hej, co Ty tu robisz ?
- A postanowiłam Cię odwiedzić.
- Widzę, że już poznałaś Olgę.
- Tak i żałuję, że wcześniej jej nam nie przedstawiłeś.
- Nigdy nie było okazji - wtrąciłam się do rozmowy
- Ale na mnie chyba już czas - powiedziałam, a spojrzenie Andrzeja pokazywało niezadowolenie
- O nie, nie. To ja się już zbieram, Wy jesteście młodzi, pobądźcie trochę ze sobą.
Pożegnaliśmy się z mamą Andrzeja, a potem wybuchnęliśmy śmiechem.
- Matko Boska, jak mi się przedstawiła to myślałam, że padnę ze wstydu. Otworzyłam jej tylko w tej bluzie.
- Haha, nigdy nie robi mi takich niespodziewanych wizyt. Przynajmniej pierwsze spotkanie z rodzicami masz za sobą.
- Ta, wolałabym, żeby ono trochę inaczej wyglądało.
Andrzej złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie - to w takim razie, co dzisiaj będziemy robić?
- A co byś chciał - lekko musnęłam jego usta - na pewno nigdzie nie wychodzimy - Andrzej uśmiechnął się, wziął mnie na ręce i położyliśmy się na łóżku.
- Kocham Cię, wiesz ?
- Ja Ciebie też, ale jeżeli chcesz, żebym nadał z Tobą była, to musimy zamówić pizze, bo umieram z głodu.
- W takim razie nie mam wyjścia.
Leżeliśmy tak do samego wieczora, nie myśląc o niczym, po prostu się wygłupialiśmy jak małe dzieci.
Było naprawdę uroczo, Andrzej złapał mnie za rękę, spojrzał mi w oczy.
- Wiesz, że sobie poradzimy...
Automatycznie mój wzrok uciekł
- Olga, spójrz na mnie. Poradzimy sobie rozumiesz.
Czułam w nim wielkie wsparcie i to mnie aż wzruszało.
Ze łzami w oczach twierdząco pokiwałam głową i się do niego mocno przytuliłam.
********************************************************************************
Kolejny rozdział. Bardzo przepraszam, że tyle czekaliście. Poprawię się.
Jak się podoba ?
CZEKAM NA KOMENTARZE ;**
Pozdrawiam ;**
PS. Macie już ferie ? Jakieś plany ?
- Wiesz, że muszę zaraz wychodzić ? - powiedział Andrzej, całując mnie przy tym w sam czubek głowy
- Trening ?
- No, niestety. Także albo jedziesz ze mną, albo zostajesz tutaj. Co wybierasz ?
- Pojadę do domu.
- Takiej opcji nie przewidziałem, to tylko 1,5h.
- Ale głupio mi będzie samej siedzieć w twoim mieszkaniu.
- Olgaaa, czyli decyzja podjęta. Dobra, ja idę zrobić coś do jedzenia, a łazienka jest twoja.
- Tylko musisz mi dać najlepiej jakąś twoją bluzę, bo nie będę paradowała cały dzień w ten kiecce.
- Moja garderoba jest dla Ciebie otwarta.
Andrzej wyszedł pokoju, ja otworzyłam małą szafę i próbowałam znaleźć coś dla siebie. Było tam mnóstwo wielkich bluz, więc wzięłam szarą, która będzie mi sięgać chyba do kolan. Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam na siebie ten wielki "namiot". Dosłownie pływałam w tej bluzie, ale była ciepła i to najważniejsze. Wyszłam z łazienki a na stole była już gotowa jajecznica i kanapki.
- Nono, punktujesz.
- Muszę, ale powiem Ci, że bluza leży jak ulał.
Razem zjedliśmy śniadanie, Andrzej przebrał się w dres i uciekł na trening. Ja postawiłam na swoim i posprzątałam po posiłku, a potem położyłam się na kanapie i wzięłam do ręki telefon. Sześć nieodebranych połączeń od Kamili i trzy od Konrada. Szybko oddzwoniłam do Kamili.
- Cześć.
- No nareszcie, gdzie Ty jesteś?
- A jak myślisz ?
- Czyli widzę wielki powrót.
- Dobra, dobra, wszyscy nie muszą o tym wiedzieć.
- Tylko mi powiedz, bo umrę z ciekawości. Czy Wy....
- Kamila...
- No mi nie powiesz?
- Tak i koniec tematu.
- Dobra, dobra, opowiesz mi jak wrócisz. - Andrzej mi opowie pierwszy - usłyszałam gdzieś z dala Konrada
- Cicho bądź Konrad, kiedy wracasz ?
- Nie wiem, Andrzej jest teraz na treningu, więc pewnie wieczorem będę w domu, muszę, bo jutro rano mam wizytę u lekarza.
- I jak to przyjął ?
- Niby dobrze, ale on nie wie co go czeka. Przepraszam Cię, ale muszę kończyć, ktoś dzwoni do drzwi.
Podeszłam do wizjera, spojrzałam i stała tam jakaś kobieta, nie znałam jej, ale otworzyłam.
- Dzień Dobry.
- O, dzień dobry - zdziwienie na jej twarzy było przezabawne
- Jest Andrzej ?
- Nie, niestety nie ma, jest na treningu.
- A Pani to kto ?
- Koleżanka, a Pani ?
- Ja jestem mamą Andrzeja - nagle zrobiło mi się tak głupio, drzwi od mieszkania syna otwiera jakaś dziewczyna ubrana tylko w jego bluzę
- Proszę niech Pani oczywiście wejdzie, Andrzej powinien być za jakieś pół godziny.
Kobieta weszła do mieszkania i zdjęła płaszcz. Była bardzo elegancko ubrana, włosy ułożone w kok, pełen makijaż i niesamowity zapach perfum.
- Z grzeczności zaproponowałabym Pani herbatę czy kawę, ale myślę, że czuje się Pani tu jak u siebie w domu, a ja i tak nie wiem gdzie co jest, więc ja nie będę przeszkadzała.
- Widzę, że jesteś zakłopotana. Ja naprawdę nic sobie nie myślę, Andrzej jest dorosły, tylko z wyglądu jestem taka ostra.
- Tak w ogóle to jestem Olga.
- Bardzo mi miło. A jak długo jesteście razem ?
Tak naprawdę to byliśmy razem, wtedy unikałam Pani syna i wczoraj do niego przyjechałam i się z nim przespałam - ta wersja nie wydawała mi się odpowiednia, więc powiedziałam - No tak mniej więcej 2 miesiące.
- Mieszkasz w Bełchatowie ?
- Nie, mieszkam w Łodzi, studiuje tam.
- A co studiujesz ?
- Prawo.
- Ooo! Poważnie.
Po ponad 30 minutach przyszedł Andrzej, rozmowa była bardzo przyjemna, ale szczerze mówiąc ulżyło mi kiedy już przyszedł.
- Jestem kochanie.
- Cześć synuś. - była to przekomiczna chwila
- O, mamo. Hej, co Ty tu robisz ?
- A postanowiłam Cię odwiedzić.
- Widzę, że już poznałaś Olgę.
- Tak i żałuję, że wcześniej jej nam nie przedstawiłeś.
- Nigdy nie było okazji - wtrąciłam się do rozmowy
- Ale na mnie chyba już czas - powiedziałam, a spojrzenie Andrzeja pokazywało niezadowolenie
- O nie, nie. To ja się już zbieram, Wy jesteście młodzi, pobądźcie trochę ze sobą.
Pożegnaliśmy się z mamą Andrzeja, a potem wybuchnęliśmy śmiechem.
- Matko Boska, jak mi się przedstawiła to myślałam, że padnę ze wstydu. Otworzyłam jej tylko w tej bluzie.
- Haha, nigdy nie robi mi takich niespodziewanych wizyt. Przynajmniej pierwsze spotkanie z rodzicami masz za sobą.
- Ta, wolałabym, żeby ono trochę inaczej wyglądało.
Andrzej złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie - to w takim razie, co dzisiaj będziemy robić?
- A co byś chciał - lekko musnęłam jego usta - na pewno nigdzie nie wychodzimy - Andrzej uśmiechnął się, wziął mnie na ręce i położyliśmy się na łóżku.
- Kocham Cię, wiesz ?
- Ja Ciebie też, ale jeżeli chcesz, żebym nadał z Tobą była, to musimy zamówić pizze, bo umieram z głodu.
- W takim razie nie mam wyjścia.
Leżeliśmy tak do samego wieczora, nie myśląc o niczym, po prostu się wygłupialiśmy jak małe dzieci.
Było naprawdę uroczo, Andrzej złapał mnie za rękę, spojrzał mi w oczy.
- Wiesz, że sobie poradzimy...
Automatycznie mój wzrok uciekł
- Olga, spójrz na mnie. Poradzimy sobie rozumiesz.
Czułam w nim wielkie wsparcie i to mnie aż wzruszało.
Ze łzami w oczach twierdząco pokiwałam głową i się do niego mocno przytuliłam.
********************************************************************************
Kolejny rozdział. Bardzo przepraszam, że tyle czekaliście. Poprawię się.
Jak się podoba ?
CZEKAM NA KOMENTARZE ;**
Pozdrawiam ;**
PS. Macie już ferie ? Jakieś plany ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)