czwartek, 12 lutego 2015

Rozdzial 13

- Co robimy ? Może jakiś film ? - zaproponował Andrzej
- Muszę już jechać, jest późno, innym razem może - oferta wspólnego seansu była naprawdę kusząca, ale musiałam już wracać. Wstając z łóżka, Andrzej mnie złapał i zaczął łaskotać.
- O nie! Na to nie pozwalam.
Byłam osobą niezwykle wrażliwą na łaskotki. Atak wielkiego śmiechu aż po łzy w oczach. Zawsze tak na to reaguję. Próbując uciekać z wielkich ramion Andrzeja, udało mi się wybłagać "wolność". Cała poczochrana poszłam do łazienki się ogarnąć.
- Mam Cię odwieźć ?
- Nie dzięki, mam przecież swój wóz tutaj.
- A ta bluza już jest moja. - puściłam oczko Andrzejowi
- Co moje to i twoje.
- Tylko zadzwoń jak dojedziesz.
- Okey tato. Kocham Cię. - na krótką chwilę nasze usta połączyły się w jedność
- Ja Ciebie też. Papa

W bardzo dobrym humorze wsiadłam do auta. Włączyłam płytę Beyonce i darłam się razem z nią w niebogłosy. Taka podróż o wiele szybciej mija. Podczas drogi zadzwoniła do mnie moja mama, że mają dla mnie niespodziankę i mam wpaść, więc na skrzyżowaniu skręciłam w prawo i prosto do rodzinnego domu. Chciałam wjechać na podjazd, ale stał tam nieznany mi samochód. Kto to mógł być... Weszłam do domu, zdjęłam kurtkę i mama od razu do mnie przybiegła.
- Olga, kochanie. Zobacz kto nas odwiedził. - weszłam do salonu i nagle poczułam złość. Co on tu robi, kto go zaprosił.
- Cześć Olga, trochę się nie widzieliśmy. - mężczyzna podszedł do mnie i próbował mnie uścisnąć, ale odsunęłam się. Trochę krępujący moment.
- Karol, co Ty tu robisz ? - zapytałam z ogromnym zdziwieniem połączonym z gniewem.
- Postanowiłem Was wszystkich odwiedzić. - teraz... jakby nie mógł pomyśleć o tym kilka lat temu, kiedy potrzebowałam prawdziwego przyjaciele, a on ot tak znalazł sobie jakaś dziunię i zniknął, rozgadując przy tym, że to właśnie ja zakończyłam naszą przyjaźń.
- Nie cieszysz się kochanie ? Karol przyjechał z Anglii - mama oczywiście nie wiedziała o tym wszystkim i dla niej Karol to jak syn. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, więc miałam trochę zmieszaną mimikę twarzy. - A co Ty masz Olga na sobie ? Kupiłaś ten worek ? - kurde, jak ja wyglądam, jestem w samej wielkiej bluzie, zrobiło mi się trochę wstyd.
- To bluza Andrzeja.
- Jakiego Andrzeja ? Tego co Cię przywiózł do szpitala wtedy ?
- Tak, ale to nie jest rozmowa na teraz.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale bardzo mi przykro z powodu powrotu raka. - słucham, czyli mama mu powiedziała. Rzuciłam jej tylko ostre spojrzenie, a ona nie wiedziała o co chodzi.
- No widzisz, czasem tak się zdarza. To ja pójdę się czegoś napić.
- Ja z resztą też. - Karol szybko za mną ruszył.
- Czego tak naprawdę chcesz ?
- Ja ? Niczego, po prostu chciałbym abyśmy znowu byli blisko.
- Haha, chyba jesteś śmieszny. Już teraz Cię nie potrzebuję.
- Przestań, przyjaźniliśmy się prawie 20 lat.
- No i już się nie przyjaźnimy. A gdzie masz swoją lalkę ?
- Nie jesteśmy już razem.
- Ooo, jak przykro.
- Dlaczego jesteś taka niemiła?
- Bo jak głupia idiotka przez cały rok próbowałam się skontaktować z moim przyjacielem, który mnie olewał, a teraz przyjechał dobry wujek z Ameryki.
- Słuchaj, ja naprawdę zrozumiałem swój błąd. Nie chcę Cię stracić na zawsze. Widzę, że dzisiaj nic nie poradzę, jesteś na mnie wściekła i masz prawo. Lepiej już pojadę i spotkamy się innym razem. - po tych słowach zrobiło mi się strasznie głupio, chyba za bardzo na niego naskoczyłam. Tak to jest kiedy najpierw się mówi, a potem myśli, no ale nie chciałam przyznać mu racji.
- Wiesz co Ty zostań, ja i tak się spieszę, więc wracam do siebie.
- A co ze spotkaniem ?
- Zadzwoń może kiedyś, numer ten sam o ile jeszcze go masz.
- Dzięki.

Wyszłam z kuchni, szybko pożegnałam się z rodzicami udając, że spieszę się na jakieś spotkanie i pojechałam do siebie. Gdy weszłam do mieszkania zadzwoniłam do Andrzeja, który trochę się martwił, że tak długo jechałam, ale wytłumaczyłam mu, że odwiedziłam rodziców i to spotkanie strasznie mnie zirytowało. Po telefonie przebrałam się w swoje ciuchy i zdejmując bluzę poczułam zapach Andrzeja, który nieziemski. Ta bluza zdecydowanie zostanie już u mnie. Kamila widząc światło u mnie w mieszkaniu od razu zadzwoniła i razem z Konradem wpadli na wino. Oczywiście oni pili, ale mi to nie przeszkadzało. Kiedy Konrad robił zapiekanki (było już bardzo późno, ale dla nas to nie była przeszkoda) musiałam opowiedzieć wszystko Kamili i skomentowała to jako najromantyczniejsza chwila jaką zna. Tak o tym myśląc, to naprawdę było romantycznie, ale takich emocji drugi raz nie wytrzymam.

*******************************
Po telefonie od Olgi czułem ciepło, ale od razu przypomniało mi się czego się dowiedziałem. Ona jest chora, myśli, że nie wiem jak to wygląda, ale dobrze pamiętam moją babcię, która też walczyła i jej niestety nie udało się wygrać. Nie wiem czy jestem na to gotowy, ale muszę to znieść dla niej i dać jej wsparcie. Jedyne co miałem wtedy w głowie, to zadzwonić do Karola i iść się napić.
Karol przyszedł, pomimo tego, że Ola była niezadowolona, ale kumpel w potrzebie. Poszliśmy do jakiegoś pubu i się zaczęło. Kolejka po kolejce, opowiedziałem Karolowi wszystko, wszystkie moje obawy, a później przyszedł czas szaleńczego śmiechu. Sam nie wiedziałem, że mój organizm może przyjąć tyle alkoholu.
Rano obudziłem się u siebie w mieszkaniu na kanapie, ale kompletnie nie pamiętam jak się tu znalazłem. Jedyne co teraz wiem, to że moja głowa zaraz eksploduje. Ledwo dowlokłem się po jakieś tabletki i z powrotem spać. Słyszałem jak mój telefon dzwoni już któryś raz z rzędu, więc odebrałem.
- Halo ?
- No nareszcie, co Ty robiłeś, że nie odbierasz.
- Matko Boska, nie krzycz tak. Kto mówi ?
- Olga, już mnie nie pamiętasz ? - to trochę postawiło mnie do pionu i zacząłem myśleć
- O ! Cześć, przepraszam, ale spałem.
- O 13 ?
- No tak wyszło.
- Andrzej piłeś wczoraj ?
- Tylko troszkę, ale mów odrobinę ciszej koteczku.
- Haha, brawo. To w takim razie nie przeszkadzam. Lecz kaca. Buziaki.

Odłożyłem telefon, jakimś cudem wyciszyłem i "umierałem"

***********************************************************************
Kolejny rozdział !!!!

CZEKAM NA KOMENTARZE I WASZE OPINIE!!! JAK SIĘ PODOBA ?

Pozdrawiam ;**


piątek, 6 lutego 2015

Rozdzial 12

Leżałam w łóżku wtulona w Andrzeja, próbowałam zapomnieć o wszystkim i po prostu żyć chwilą. Chwilą, w której czułam się naprawdę szczęśliwa. Ramiona Andrzeja oplatały moje i czułam takie bezpieczne ciepło.
- Wiesz, że muszę zaraz wychodzić ? - powiedział Andrzej, całując mnie przy tym w sam czubek głowy
- Trening ?
- No, niestety. Także albo jedziesz ze mną, albo zostajesz tutaj. Co wybierasz ?
- Pojadę do domu.
- Takiej opcji nie przewidziałem, to tylko 1,5h.
- Ale głupio mi będzie samej siedzieć w twoim mieszkaniu.
- Olgaaa, czyli decyzja podjęta. Dobra, ja idę zrobić coś do jedzenia, a łazienka jest twoja.
- Tylko musisz mi dać najlepiej jakąś twoją bluzę, bo nie będę paradowała cały dzień w ten kiecce.
- Moja garderoba jest dla Ciebie otwarta.
Andrzej wyszedł  pokoju, ja otworzyłam małą szafę i próbowałam znaleźć coś dla siebie. Było tam mnóstwo wielkich bluz, więc wzięłam szarą, która będzie mi sięgać chyba do kolan. Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam na siebie ten wielki "namiot". Dosłownie pływałam w tej bluzie, ale była ciepła i to najważniejsze. Wyszłam z łazienki a na stole była już gotowa jajecznica i kanapki.
- Nono, punktujesz.
- Muszę, ale powiem Ci, że bluza leży jak ulał.
Razem zjedliśmy śniadanie, Andrzej przebrał się w dres i uciekł na trening. Ja postawiłam na swoim i posprzątałam po posiłku, a potem położyłam się na kanapie i wzięłam do ręki telefon. Sześć nieodebranych połączeń od Kamili i trzy od Konrada. Szybko oddzwoniłam do Kamili.
- Cześć.
- No nareszcie, gdzie Ty jesteś?
- A jak myślisz ?
- Czyli widzę wielki powrót.
- Dobra, dobra, wszyscy nie muszą o tym wiedzieć.
- Tylko mi powiedz, bo umrę z ciekawości. Czy Wy....
- Kamila...
- No mi nie powiesz?
- Tak i koniec tematu.
- Dobra, dobra, opowiesz mi jak wrócisz. - Andrzej mi opowie pierwszy - usłyszałam gdzieś z dala Konrada
- Cicho bądź Konrad, kiedy wracasz ?
- Nie wiem, Andrzej jest teraz na treningu, więc pewnie wieczorem będę w domu, muszę, bo jutro rano mam wizytę u lekarza.
- I jak to przyjął ?
- Niby dobrze, ale on nie wie co go czeka. Przepraszam Cię, ale muszę kończyć, ktoś dzwoni do drzwi.
Podeszłam do wizjera, spojrzałam i stała tam jakaś kobieta, nie znałam jej, ale otworzyłam.
- Dzień Dobry.
- O, dzień dobry - zdziwienie na jej twarzy było przezabawne
- Jest Andrzej ?
- Nie, niestety nie ma, jest na treningu.
- A Pani to kto ?
- Koleżanka, a Pani ?
- Ja jestem mamą Andrzeja - nagle zrobiło mi się tak głupio, drzwi od mieszkania syna otwiera jakaś dziewczyna ubrana tylko w jego bluzę
- Proszę niech Pani oczywiście wejdzie, Andrzej powinien być za jakieś pół godziny.
Kobieta weszła do mieszkania i zdjęła płaszcz. Była bardzo elegancko ubrana, włosy ułożone w kok, pełen makijaż i niesamowity zapach perfum.
- Z grzeczności zaproponowałabym Pani herbatę czy kawę, ale myślę, że czuje się Pani tu jak u siebie w domu, a ja i tak nie wiem gdzie co jest, więc ja nie będę przeszkadzała.
- Widzę, że jesteś zakłopotana. Ja naprawdę nic sobie nie myślę, Andrzej jest dorosły, tylko z wyglądu jestem taka ostra.
- Tak w ogóle to jestem Olga.
- Bardzo mi miło. A jak długo jesteście razem ?
Tak naprawdę to byliśmy razem, wtedy unikałam Pani syna i wczoraj do niego przyjechałam i się z nim przespałam - ta wersja nie wydawała mi się odpowiednia, więc powiedziałam - No tak mniej więcej 2 miesiące.
- Mieszkasz w Bełchatowie ?
- Nie, mieszkam w Łodzi, studiuje tam.
- A co studiujesz ?
- Prawo.
- Ooo! Poważnie.
Po ponad 30 minutach przyszedł Andrzej, rozmowa była bardzo przyjemna, ale szczerze mówiąc ulżyło mi kiedy już przyszedł.
- Jestem kochanie.
- Cześć synuś. - była to przekomiczna chwila
- O, mamo. Hej, co Ty tu robisz ?
- A postanowiłam Cię odwiedzić.
- Widzę, że już poznałaś Olgę.
- Tak i żałuję, że wcześniej jej nam nie przedstawiłeś.
- Nigdy nie było okazji - wtrąciłam się do rozmowy
- Ale na mnie chyba już czas - powiedziałam, a spojrzenie Andrzeja pokazywało niezadowolenie
- O nie, nie. To ja się już zbieram, Wy jesteście młodzi, pobądźcie trochę ze sobą.
Pożegnaliśmy się z mamą Andrzeja, a potem wybuchnęliśmy śmiechem.
- Matko Boska, jak mi się przedstawiła to myślałam, że padnę ze wstydu. Otworzyłam jej tylko w tej bluzie.
- Haha, nigdy nie robi mi takich niespodziewanych wizyt. Przynajmniej pierwsze spotkanie z rodzicami masz za sobą.
- Ta, wolałabym, żeby ono trochę inaczej wyglądało.

Andrzej złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie - to w takim razie, co dzisiaj będziemy robić?
- A co byś chciał - lekko musnęłam jego usta - na pewno nigdzie nie wychodzimy - Andrzej uśmiechnął się, wziął mnie na ręce i położyliśmy się na łóżku.
- Kocham Cię, wiesz ?
- Ja Ciebie też, ale jeżeli chcesz, żebym nadał z Tobą była, to musimy zamówić pizze, bo umieram z głodu.
- W takim razie nie mam wyjścia.
Leżeliśmy tak do samego wieczora, nie myśląc o niczym, po prostu się wygłupialiśmy jak małe dzieci.

Było naprawdę uroczo, Andrzej złapał mnie za rękę, spojrzał mi w oczy.
- Wiesz, że sobie poradzimy...
Automatycznie mój wzrok uciekł
- Olga, spójrz na mnie. Poradzimy sobie rozumiesz.
Czułam w nim wielkie wsparcie i to mnie aż wzruszało.
Ze łzami w oczach twierdząco pokiwałam głową i się do niego mocno przytuliłam.










********************************************************************************
Kolejny rozdział. Bardzo przepraszam, że tyle czekaliście. Poprawię się.
Jak się podoba ?

CZEKAM NA KOMENTARZE ;**

Pozdrawiam ;**

PS. Macie już ferie ? Jakieś plany ?








piątek, 16 stycznia 2015

Rozdzial 11

Moje życie właśnie tak wyglądało. Rano pobudki, uczelnia, jakieś bzdety, a przede wszystkim unikanie Andrzeja. Za każdym razem wymyślałam jakąś wymówkę, aż przestał dzwonić tak często i myślę, że trochę się od siebie oddaliliśmy. Nie jest mi z tym dobrze, ale mam to czego chciałam. Konrad powiedział mi kilka ostrych słów co o tym sądzi, ale na szczęście pomagał mi zbywać Andrzeja, dla niego też to nie było łatwe, bo od wielu lat się kumplowali. Cały czas było przy mnie mnóstwo ludzi i się ciągle mną opiekowali. Mama bywała u mnie prawie codziennie. Trochę mnie to irytowało ale wiem, że się martwi i robi to dla mojego dobra.
Była sobota, więc nie musiałam się spieszyć na uczelnie. Pozwoliłam sobie poleniuchować trochę dłużej w łóżku i obejrzeć kilka odcinków na Comedy Central. Jednak po 11 wypadało już wstać. Nie czułam się najlepiej, więc postanowiłam się przejść. Na dworze robiło się coraz zimniej, więc ubrałam się ciepło i poszłam do parku na długi spacer, który dobrze mi zrobił, bo od razu poczułam się lepiej i pełna energii.
Wróciłam do domu, zapominając o wszystkich otaczających mnie problemach i naprawdę szczerze od długiego czasu poczułam radość. Może nie wielkie szczęście, ale zwykłą radość. Poszłam odwiedzić Kamilę, która ze zdziwieniem na mnie patrzała.
- Czy to ta sama Olga ? Czy ktoś ją podmienił ?
- Oto ja we własnej osobie - powiedziałam z uśmiechem na twarzy - postanowiłam korzystać z życia póki mogę, a przejmować problemami będę się dopiero wtedy, kiedy będzie naprawdę źle.
- I takie nastawienie mi się podoba. Zaproponowałabym jakiegoś drinka, ale aż tak nie będziemy szaleć.
- Byłam dzisiaj w 3 kwiaciarniach i nie było słoneczników.
- No wiesz, lato się już dawno skończyło, więc nie prędko je znajdziesz.
- Kurde, właśnie wiem. A w takie ponure dni byłyby cudownym rozweselaczem. A tak w ogóle mam dwa bilety do teatru. Kupiłam je już dawno, miałam iść z kimś innym, ale na to wychodzi, że jesteś jedyną osobą, którą mogę zabrać. Co Ty na to ?
- Teatr ? Kiedy ?
- No pewnie Ci się to nie spodoba, ale dzisiaj wieczorem.
- I dopiero teraz mi to mówisz ?
- No kompletnie o nich zapomniałam, a nie chcę, żeby się zmarnowały.
- Oczywiście, że pójdę, ale co ja na siebie ubiorę, nie mam nic takiego eleganckiego.
- To chodź do mnie, na pewno sobie coś znajdziesz.

Poszłyśmy do mnie i rozpoczął się wybieg mody, Kamila przymierzała jedną sukienkę po drugiej, aż w końcu znalazła idealną małą czarną, która świetnie podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Przyznam, że te całe przebieranki sprawiły na naszych twarzach mnóstwo uśmiechów.
- Słuchaj, mam nadzieje, że się nie obrazisz. Miałąś iśc do teatru z Andrzejem ?
- Tak, no ale Konrad Ci pewnie mówił jaka jest sytuacja.
- No mówił, mówił. A jak się z tym czujesz ? Sorry, że pytam, ale nie gadałyśmy o tym szczerze.
- No wiesz nie jest łatwo, ale jak już powiedziałam A, to musze i powiedzieć B i być w tym konsekwentna. Poza tym oddaliliśmy się do siebie i powoli zaczyna mi przechodzić. - tak zastanowiłam się nad tymi słowami i chyba tylko przykrywam to co naprawdę czuję, nie przechodzi mi. Jest mi naprawdę cholernie ciężko, ale nie chcę dopuścić do siebie tej wiadomości. Tak, taka jest prawda.

Kamila musiała lecieć do siebie zrobić obiad, więc i ja wzięłam się za gotowanie. Zrobiłam sobie pierś z kurczaka grillowaną z warzywami. Pychotka. Było około 3, a spektakl zaczynał się o 18, więc wzięłam gorącą kąpiel i zaczynałam się przygotowywać. Pomalowałam moje paznokcie na czerwono i to zajęło mi sporo czasu. Włosy uczesałam w eleganckiego koka, z którego wypadały lekkie kosmyki włosów. Zrobiłam lekką kreskę eyelinerem, mocno wytuszowałam rzęsy i pomalowałam usta czerwoną szminką. Ubrałam sukienkę i do wyjścia zostało mi jakieś 15 minut, więc doprawiałam ostatnie szczegóły.
Gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, podeszłam i zobaczyłam przez wizjer kto to jest. Serce zaczęło mi łomotać jak dzwon. Za drzwiami stał Andrzej. Próbowałam zachowywać się najciszej jak mogłam.
- Olga, wiem, że tam jesteś. Słyszę jak oddychasz, poza tym widziałem światło.
Faktycznie mój oddech był tak nerwowy, że było go słychać wszędzie. Z niepewnością otworzyłam drzwi i ujrzałam przystojnego mężczyznę ze słonecznikami w rękach.
- Cześć - powiedziałam niepewnie
- Hej, mogę wejść ?
- No wiesz, akurat się spieszę, bo idziemy z Kamilą do teatru. Także, przepraszam
- Zajmę Ci tylko chwilę. Proszę.
Nie mogłam patrzeć na zatroskaną minę Andrzeja i wpuściłam go. Dał mi słoneczniki, tak słoneczniki, które dzisiaj tak zawzięcie szukałam.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. Coś się stało ? - szybko zmieniłam temat
- Olga ja nie wiem co się dzieje. Z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Na początku się tym nie przejmowałem choć wydało mi się to dziwne, ale teraz ? Nie odbierasz moich telefonów, nie widujemy się, ciągle coś ukrywasz. O co chodzi ? Co ja zrobiłem ?
- Nic, po prostu ja już nie czuję tego. - kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć
- Kurde Olga musiało się coś stać, wtedy na tym dachu było tak cudownie, obiecałem Ci, że to będzie na zawsze. A teraz co ? Jeżeli masz kogoś to mi po prostu powiedz.
- Nie mam nikogo.
- To o co chodzi ? - w jego glosie czuć było rozpacz i wielki zamęt
- Andrzej, proszę Cię, nie utrudniaj.
- Próbowałem się czegoś dowiedzieć od Konrada, ale on tak samo się zachowuje jak Ty, ale wiesz co jak nie chcesz mi nic powiedzieć to trudno. Ty możesz mnie zostawić, ale wiedz, że jak tak szybko z Ciebie nie zrezygnuje, bo Cię kocham.
- Andrzej...nie możesz - w moich oczach było mnóstwo łez, próbowałam robić wszystko by się tylko nie rozpłakać. Spojrzałam w jego oczy i widziałam tam taką prawdę, ale szybko po tym uciekłam wzrokiem, a Andrzej wyleciał z mieszkania jakby porażony prądem. Widziałam jak szybko podąża do samochodu i z piskiem opon odjechał z parkingu. I w tym momencie po moich policzkach poleciały ogromne łzy. Kamila wszystko słyszała i powiedziałam jej, że nie jestem w stanie pojechać z nią. Na początku nie chciała się zgodzić, ale w końcu postawiłam na swoim i Kamila wzięła mój bilet i zabrała Konrada ze sobą. Usiadłam na kanapie i w głowie miałam ogromny mętlik. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Te słowa Andrzeja pobudził tę stronę, która cały czas go kochała i uśpiła tę stronę, którą była choroba. Ciągle w głowie miałam tylko słowa "wiedz, że jak tak szybko z Ciebie nie zrezygnuje, bo Cię kocham"
Nie wiem czy wtedy racjonalnie myślałam, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Wzięłam kurtkę, wsiadłam do auta i pojechałam do Bełchatowa. Wiedziałam, że Andrzej dojedzie przede mną, bo miał dużo lepszy samochód. Przez całą drogę serce waliło mi jak szalone, kompletnie nie wiedziałam co będę mu miała powiedzieć. Wyjdę na totalną idiotkę. Wyszłam z auta, wysokie szpilki nie pomagały mi w szybkim marszu. Weszłam do bloku, w którym mieszkał Andrzej, 4 piętro mieszkanie 24. Stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam dzwonek. Żołądek miałam w po prostu w gardle, chyba nigdy się tak nie stresowałam. Chwilę odczekałam, ale sekundy dłużyły mi się niemiłosiernie, aż w końcu drzwi się otworzyły. Zdziwienie na twarzy Andrzeja było ogromne.
- Mogę wejść ? - Andrzej wykonał gest i weszłam do środka. Kompletnie nie wiedziałam jak zacząć. Staliśmy w przedpokoju i zaczęłam.
- Andrzej, nie wiem od czego zacząć. Ale to co się ostatnio stało to najgłupsza rzecz jaką zrobiłam. Nie mam nikogo, specjalnie próbowałam Cię unikać, ale proszę nie mówmy teraz o tym. Kiedy dzisiaj przyszedłeś uświadomiłam sobie, że no ja Cię kocham. I jedyne czego teraz pragnę to, żebyś mi wybaczył i mocno przytulił.

Na twarzy Andrzeja pojawił się szczery uśmiech i nagle kamień spadł mi z serca, szybko wpadłam w jego ramiona i nie chciałam z nich się wydostać, było tak cudownie. Po chwili nasze usta się spotkały, czułam ogromne pragnienie bliskości. Po prostu pragnęliśmy siebie. Pocałunki przeszły na moją szyję, a później chwycił mnie w talii i przysunął do ściany.
- Olga, ale na pewno tego chcesz ? - odrywając się od moich ust, Andrzej szeptem wypowiedział te słowa
- Niczego bardziej w tym momencie nie pragnę.
Andrzej wziął mnie na ręce i gubiąc po drodze nasze ubrania wylądowaliśmy w sypialni.

Rano obudziłam się w czyimś łóżku i wtedy uświadomiłam sobie, że spędziłam cudowną noc z mężczyzną, którego naprawdę kocham. I teraz mogę szczerze powiedzieć, że przez tę chwilę poczułam się bardzo szczęśliwa. Odwróciłam się na drugi bok i ujrzałam śpiącego jeszcze Andrzeja. Wyglądał tak uroczo i niewinnie. Nie wiem jak mogłam mu to robić, no ale przede mną jeszcze najgorsze. Andrzej nadal nie wiem o moim sekrecie.
Andrzej po chwili się obudził, a jego zaspane oczy emanowały radością.
- Witaj piękna.
Moją odpowiedzią był soczysty buziak na przywitanie. Przytuliłam się do niego i nie chciałam niszczyć tej pięknej chwili, ale to był jedyny moment, w którym miałam odwagę mu powiedzieć.
- Andrzej musimy porozmawiać. Jestem Ci winna wyjaśnienia.
- Nie, tylko mi nie mów, że teraz odchodzisz. Nie pozwolę Ci...
- Nie odchodzę, znaczy może kiedyś...
- Słucham ?
- Cała ta zabawa w unikanie, nieodbieranie telefonów i te wszystkie okrutne rzeczy... Ja robiłam to dla Ciebie ?
- Dla mnie ?
- Nie chciałam się skrzywdzić.
- Olga ja nic z tego nie rozumiem.
- Jestem chora, nowotwór powrócił i to w dużo większym stopniu zagrożenia.
- Co Ty mówisz ? Mówisz mi to dopiero teraz ? Jak długo wiesz ?
- Dowiedziałam się przed naszą kolacją. Nie chciałam Ci tego mówić, chciałam żebyś o mnie zapomniał. Słuchaj lekarze sami nie widzą ile jeszcze pożyję. Na razie czuję się bardzo dobrze, ale wiem, że przyjdą momenty okrutne. Przeżywałam już to kiedyś i naprawdę nie chciałam Ci niszczyć życia.
Widziałam, ze ta informacja strasznie zmieszała Andrzejem, z jego twarzy można było wyczytać przerażenie.
- Olga, co Ty wygadujesz. Będę z Tobą cały czas i zobaczysz jeszcze kiedyś będziemy się z tego śmiali. - Andrzej chwycił mnie za rękę i dodał mi otuchy
- Mam nadzieję, ale nie wiesz jeszcze co nas czeka...

*********************************************************************************

Ale się zadziało !! Olga chyba kompletnie zwariowała, no ale nie mogła się powstrzymać miłości do Andrzeja.
Jak Wam się spodobał ??
CZEKAM NA KOMENTARZE !!
POZDRAWIAM ;**








niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdzial 10

Rano wstałam bez żadnych problemów, ze wszystkich sił pragnęłam, aby to co się dowiedziałam wczoraj było tylko koszmarnym snem. Jednak po 10 minutach zadzwonił mój telefon z przypomnieniem o wizycie u lekarza. No tak to wszystko to prawda. Jestem chora, znowu, no cóż. Wstałam z łóżka, włączyłam expres i poszłam do łazienki związać włosy w luźnego koka, z którego kosmyki włosów i tak wychodziły mi z każdej strony. Nalałam sobie pełen kubek kawy, zrobiłam grzanki i zjadłam pyszne kanapki z dżemem. Choć trochę przyjemności z samego rana i od razu dzień staje się lepszy. Tak właśnie muszę się pocieszać. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia.



Podjechałam pod szpital i z ciężkim sercem wchodziłam do środka. Pan doktor powitał mnie jak zwykle miło, ale chyba oboje mieliśmy wrażenie, że nie jest to idealna sytuacja. 
- Olga jak się czujesz ?
- Bez zmian, nadal dobrze, wczoraj nie miałam żadnych zawrotów głowy, ale niech Pan przejdzie do rzeczy.
- No dobra, nie wiem jak to możliwe, że nie miałaś żadnych większych dolegliwości. Choroba rozwija się już od kilku miesięcy i jak widać była bardzo dyskretna. 
- Nie chciała mi przeszkadza - chciałam trochę zmienić poważną atmosferę
- Musimy jak najszybciej podać chemie i powiem Ci od razu, bo znam Cię od małego i wiem ile przeszłaś. Oczywiście szanse są zawsze i zrobimy wszystko, ale musisz wiedzieć, że jest naprawdę bardzo źle.
- Czyli umrę ? - kiedy wypowiedziałam te słowa przeszedł po moim ciele zimny dreszcz, mówiłam to, ale tak naprawdę chyba nie zdawał sobie sprawy co to znaczy.
- Jeżeli będziesz walczyć to mamy szanse, ale naprawdę nie możesz się poddać. No i zaczynami chemioterapię.

Pierwsza seria chemii zawsze jest najgorsza, jednak po pierwszej chorobie wiedziałam co mnie czeka, więc jakoś to przeżyłam.

Po wyjściu ze szpitala nie chciałam, żeby ta wiadomość do mnie dotarła. Próbowałam zgrywać silną laskę, która przecież poradzi sobie z chorobą, ale w środku czułam się jak na przegranej pozycji. Wsiadłam do auta i od razu pojechałam do rodziców. Widząc nasz rodzinny dom zrobiło mi się strasznie miło. Mama przytuliła mnie na przywitanie, a tata od razu zrobił herbatę i dał mi moje ulubione ptysie.
- Teraz kochanie najważniejsze. Byłaś odebrać wyniki ? - i w tym momencie cały czar ptysi się ulotnił.
- Tak, byłam. 
- I ? - mama z przerażeniem patrzyła w moje szaro niebieskie oczy, które były przeszklone łzami.
- Mamo, choroba wróciła. - to był dla mnie gorszy widok niż wtedy kiedy to ja się o tym dowiedziałam. Mama spuściła głowę i zaczęła płakać. Wiem ile dla mnie zrobiła 10 lat temu, ile musiała mi poświęcić i naprawdę było mi jej żal. 
- Kochanie, powiem Ci tak jak właśnie te 10 lat temu, razem z tego wyjdziemy.
Wiedziałam jak bardzo się o mnie martwi, z resztą mama zawsze wiedziała o  mnie wszystko, więc pokazałam jej wyniki i powiedziałam, że jest naprawdę źle. 
- Kochani wiem, że może to nie najlepszy moment, ale możemy na chwilę o tym zapomnieć. Na razie kiedy nie mam żadnych objawów chciałabym żyć normalnie. I od razu mówię, że mieszkam u siebie. Jest ze mną bardzo dobrze i dam sobie radę. 
Mama wiedziała, że postawię na swoim, więc nawet nie próbowali mnie przekonywać. Posiedziałam z nimi trochę i na pożegnanie bardzo mocno ich przytuliłam. Dla nich to taki sam koszmar jak dla mnie, a w moim życiu są oni najważniejszymi ludźmi. No może jeszcze jeden pan, ale z nim będzie większy kłopot. Jego najbardziej nie chce zranić, więc postanowiłam zrobić najgłupszą rzecz na świecie, ale miałam nadzieję, że skuteczną. Chciałam się w nim odkochać i zrobić wszystko by odkochał się we mnie. 
Wróciłam do mieszkania i od razu telefon. Andrzej. Specjalnie nie odbierałam, ale po którymś razie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć piękna.
- Cześć. 
- Co dzisiaj robiłaś ciekawego ?
- Nic nadzwyczajnego, byłam u rodziców.
- UU, a co to za głos. Coś się stało ?
- Nie, po prostu mam dzisiaj gorszy humor.
- Nie mam dzisiaj zbyt dużo czasu, ale jak mam Cię uszczęśliwić to mogę przyjechać.
- Nie, dzięki. Muszę trochę się pouczyć, więc przepraszam Cię, ale muszę kończyć.
- Aaaa, no okey. Mam nadzieję, że jak zadzwonię wieczorem będziesz w lepszym humorze. Kocham Cię.
- Pa.
Szybko rozłączyłam słuchawkę, bo wiedziałam, że robię mu przykrość moim stosunkiem, ale uważałam, że tak musi być. Czułam się okropnie, to do mnie nie pasuje. No i zaczęły się skutki chemii, w moim przypadku zawsze to były nudności i tak jest i teraz. To było naprawdę nieprzyjemne popołudnie. Położyłam się w łóżku i zaczęłam czytać książkę, choć nic z niej nie pamiętam. Tak jak Andrzej zapowiadał o 21 zadzwonił, było mi głupio z tego powodu jak go spławiłam, więc odebrałam i ten telefon.
- Cześć Andrzej.
- I jak lepiej ?
- Trochę.
- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć ? - pomyślałam sobie, że nawet nie wie ile chciałabym mu teraz powiedzieć, wyżalić się
- Tak, wiem. Jak trening ?
- Jestem totalnie zmęczony.
- To ja wtedy kończę.
- Nie, poczekaj. Jutro do Ciebie wpadnę. Co Ty na to ?
- Jutro cały dzień uczelnia, a później obiecałam mamie pomóc w przepisywaniu przepisów kuchennych. - wiem, wymyśliłam idiotyczną wymówkę, ale tylko ją miałam wtedy w głowie.
- Czyli kolejny dzień będę musiał spędzić bez Ciebie.
- No widocznie, Andrzej jestem zmęczona, idę spać. Pa.
- Trzymaj się. Kocham Cię.

I znowu rozłączyłam. Te słowa "kocham Cię" mnie naprawdę dobijały. 
Poszłam do łazienki napuścić wody do wanny, zapaliłam świeczki i próbowałam się odprężyć, ale z milion myśli w głowie mi to nie wychodziło. Ekran mojego telefonu się zaświecił i sprawdziłam, że to wiadomość od Konrada "Mogę wpaść ?" Odpisałam mu na to, że jestem w wannie, a poza tym jestem zmęczona, na co on mi odpisał " Właśnie dlatego jestem za 15 minut"

Nie miałam wyjścia, wyszłam z wanny, rozczesałam mokre włosy i ubrałam piżamę. Konrad przyszedł wcześniej i go wpuściłam.
- Konrad naprawdę?
- Nie jest aż tak późno, ale naprawdę najlepiej nie wyglądasz.
- Dzięki. Także co Cię do mnie sprowadza. - Konrad rozsiadł się na kanapie, a ja usiadłam obok kanapy na podłodze.
- Andrzej prosił mnie bym sprawdził co się z Tobą dzieje.
- Ze mną dlaczego ?
- Nie zachowujesz się normalnie.
- Mówiłam jestem zmęczona.
- Słuchaj, takie kity możesz wciskać Andrzejowi, choć i on Ci słabo wierzy. Ty nawet jak jesteś zmęczona to nigdy nikogo nie zbywasz.
- Konrad naprawdę nie chce o tym gadać. O co Andrzejowi chodzi ?
- On się o Ciebie martwi, poza tym ja też i musisz mi powiedzieć o co chodzi.
- Dobra, dobra. Jestem chora.
- I dlatego ten cały szał ? Choroba ?
- Konrad ja mam raka, ta choroba wróciła. - jego twarz nagle zmizerniały, a z oczu można było wyczytać, że w to nie może uwierzyć
- Słucham ?
- Mam białaczkę. 
- Ale przecież nic Ci nie dolega.
- No, bo mam bardzo dyskretną białaczkę, która jest zaawansowana.
- Olga...
- Nic nie mów, tylko mnie przytul.  - Konrad usiadł obok mnie na podłodze i mnie przytulił
- Pamiętaj, że cały czas będę przy Tobie.
- Ale ja mam do Ciebie inną prośbę.
- Zrobię wszystko co będę w stanie.
- Obiecaj mi, że nic nie powiesz Andrzejowi o chorobie.
- A Ty mu powiesz ? - nagle zapadła cisza i po chwili odpowiedziałam
- Nie, ograniczę z nim kontakt i nikt nikogo nie zrani.
- Naprawdę myślisz, że to najlepsze wyjście. Wiesz, że on Cię szaleńczo kocha i tak nagle Cię zostawi ?
- Będzie musiał. Obiecaj mi.
- Robisz błąd i będziesz go żałowała, ale jako, że jesteś moją przyjaciółką nic mu nie powiem.
- To i tak już jest dla mnie za trudne. A i jakby pytał, to mów, że jestem na uczelni, w kancelarii. Nie mam czasu.
- A teraz Ty mi coś obiecasz ?
- Zależy co..
- Wiem, że jesteś silna i to wygrasz, więc nigdy się nie poddasz ? - wtedy właśnie zdałam sobie sprawę ilu ludzi mnie wspiera, ile ważnych osób w moim życiu mogę opuścić.
- Tak, zrobię wszystko, żebyś kiedyś z uśmiechem na twarzach wspominali ten moment. - naprawdę chciałam uwierzyć w te słowa - Wiem, że to głupie pytanie, ale zostaniesz dzisiaj na noc, naprawdę nie chcę być sama.
- Okey, zadzwonię tylko do Kamili.

Andrzej pisał jeszcze kilka SMSów, ale nie odpowiedziałam na żaden. Musiałam być silna, choć wiem, że zachowywałam się jak idiotka. Z Konradem rozmawialiśmy prawie do samego rana. Pojawiło się wiele uśmiechów, ale i wiele łez. Naprawdę potrzebowałam takiego dnia na obgadanie wszystkiego. 
********************************************************************************

Kolejny rozdział ;)
Jak się podoba ? Co sądzicie o postanowieniu Olgi ? Dobrze robi, czy może będzie tego żałować ?
Czekam na Wasze opinie i komentarze !!
Szczęśliwego Nowego Roku !!

Pozdrawiam ;**

PS. Zmieniłam piosenkę w tle i aktualnie jestem od niej normalnie uzależniona. !!