sobota, 29 listopada 2014

Rozdzial 6

Mój cudowny sen przerwał znienawidzony przeze mnie dźwięk budzika. Już od samego rana czułam, że ten dzień nie będzie należał do najlepszych. Strasznie bolało mnie gardło, a przy tym nos cały zapchany. Nienawidzę tego. Z ogromnym trudem wygramoliłam się z łóżka, poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro i aż się przestraszyłam. Naprawdę nie wiem co dzisiaj było ze mną nie tak. Żeby się trochę orzeźwić wzięłam prysznic, ale to wiele nie pomogło. Czułam się fatalnie, wskoczyłam szybko do sklepiku po mnóstwo chusteczek, krople i jakieś leki. Nie mogłam dzisiaj zostać w domu, bo przede mną rozprawa, więc spięłam włosy w koka, odrobina makijażu i może wyglądałam jak człowiek. Później przez jakieś 20 minut zastanawiałam się co na siebie włożyć. Średnio lubię te wszystkie eleganckie stroje, a niestety muszę je nosić bardzo często. W końcu zdecydowałam się na taki pośredni zestaw.


Wzięłam wszystkie potrzebne papiery, termiczny kubek z kawą i pojechałam. Rozprawa trwała około 2 godziny, ale tak mi się dłużyło, że wydawało mi się, jakbym siedziała tam pół dnia. Z trudem wróciłam do domu, przeprałam się w legginsy, wygodną bluzkę i położyłam się do łóżka. Katar nie dawał mi spokoju, to było nie do wytrzymania. Nienawidzę przeziębień. Było mi strasznie zimno, więc sprawdziłam sobie temperaturę i tak jak myślałam 39,9. Świetnie, czyli zapowiada się kilka dni w łóżku. Włączyłam sobie telewizor, ale nic ciekawego nie leciało. Napisałam do Konrada "RATUJ"
Po chwili słyszę dzwonek do drzwi i z trudem wykrzykuje: OTWARTE !!!
- Cześć. Co jest ?
- Umieram.
- Haha, własnie widzę. Chore biedactwo ?
- No. - zrobiłam smutną minę
- A masz tu jakieś leki ?
- Zobacz w drugiej szufladzie w kuchni.
- Kobieto, Ty nic w tym domu nie masz.
- A może Ty Mistrzu masz ?
- No nie, ale przecież to Pani jest perfekcjonistką. Dobra, ubieraj kurtkę i jedziemy do lekarza.
- Nigdzie nie jadę. 
- No to zabiorę Cię siłą.
- Dobra, już idę.
Pojechaliśmy do przychodni i okazało się, że mam anginę, później wjechaliśmy jeszcze do apteki, Konrad wykupił antybiotyk, jakieś pastylki na gardło i wróciliśmy do domu. Ja położyłam się do łóżka, a Konrad robił coś w kuchni.
- Jadłaś coś dzisiaj ?
- Nie i nie chce, ja nie mogę przełykać nawet śliny.
- Czyli jakby to powiedziała twoja mama, czyli czas na rosołek ?
- Haha, Nie przesadzajmy. 
- No rosołu Ci nie ugotuję, bo nie umiem, ale masz tu kisiel. Tego chyba nie spieprzyłem, masz tu jeszcze coś na zbicie temperatury i się kuruj.
- Dzięki Kondzio.
- Spoko, jak coś to dzwoń i zamknij drzwi na klucz.
- Już się tak nie martw.
Zamknęłam drzwi po Konradzie i szybko wróciłam do łóżka. Na szczęście udało mi się zasnąć. Nie wiem jak to zrobiłam ale spałam jakieś 6h. Obudził mnie straszny głód. Ogólnie trochę lepiej się czułam, ale jak to moja mam zawsze mówiła sen jest najlepszym lekarstwem. Było około 20, wstałam zjadłam pomarańczę i spojrzałam na telefon, a tam 7 nieodebranych połączeń od jakiegoś numeru. Na początku chciałam oddzwonić, ale trochę się przestraszyłam. Najpierw Konrad mi mówi, że mam zamknąć drzwi na klucz, a teraz ten numer. Nie mam żadnych paranoi, ale nie oddzwoniłam. Zaczęłam czytać książkę i nie wiem nawet kiedy zasnęłam. 

Rano obudziłam się przed 6, no ale co się dziwić, prawie cały poprzedni dzień spałam. Ból gardła z rana jest najgorszy, ale na szczęście nie mam już temperatury. Nie miałam co robić o tej godzinie, więc puściłam sobie film "Pamiętnik". Oczywiście ja jako wrażliwa dusza musiałam się popłakać. Nie wiem dlaczego, ale strasznie przybił mnie ten film. Około 8 wstałam i zrobiłam sobie śniadanie. Zjadłam i wróciłam do łóżka, naprawdę myślałam, że umrę z nudów. Leżałam, leżałam i nic nie robiłam. Nie miałam ani siły, ani ochoty się uczyć. Moją wielką nudę przerwał dzwonek dzwonka. Wstałam i bez żadnego zastanowienia otworzyłam drzwi. Byłam pewna, że to Kamila albo Konrad, a okazało się, że to Andrzej.
- Cześć.
- O matko. Cześć. Co Ty tu robisz ?
- No wiesz, wczoraj dzwoniłem chyba pół dnia, Ty nie odbierałaś, wtedy zadzwoniłem do Konrada i powiedział mi, że jesteś chora. Ale nadal nie rozumiem dlaczego nie odbierałaś.
- Nie stój w drzwiach, wejdź. Wiesz, że nie powinieneś mnie widzieć w takim stanie, ubraną w piżamę i szlafrok, z włosami we wszystkich stronach świata ?
- Wiem, ale nie przesadzaj.
- Andrzej, ja wiem jak wyglądam. 
- Mam tu dla Ciebie trochę witamin no i słoneczniki, bo te stare już chyba trzeba wyrzuć.
- Nie musiałeś, ale dziękuję. Kompletnie o nich zapomniałam, ale te Twoje są piękne i przepraszam za bałagan, ale nie miałam weny do sprzątania.
- Mi to nie przeszkadza, ale wolałbym się dowiedzieć czemu nie odbierałaś.
- To głupie, ale się bałam. Konrad mnie ostrzegał, żebym przekluczyła drzwi i w mojej głowie już milion historii się tworzyło.
- Hahaha.
- No ale skąd mogłam wiedzieć, że to Ty. Nie dawałam Ci swojego numeru.
- No tak, ale pamiętasz jak po imprezie zostawiłem u Ciebie telefon. Zadzwoniłaś, żebyśmy mogli go znaleźć.
- Racja. A coś ważnego wczoraj chciałeś ?
- Ogólnie to chciałem się zapytać czy wpadniesz na mecz, który gramy za 2 dni ale widzę, że raczej nie skorzystasz z tej oferty.
- No niestety, ale dzięki.
- Czyli jednak nasze ognisko nie wyszło na dobre ?
- Nie patrząc na moją chorobę, to mi się bardzo podobało. Ale na następne musimy poczekać chyba aż do wiosny.
- Nie ma sprawy.
- Kurcze nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyszedłeś. Myślałam, że umrę tutaj z nudów.
- No nie byłoby wielkiej tragedii.
- O Ty wredoto. 
- Ale przyniosłem jeszcze coś.
- No pokaż Święty Mikołaju.
- Nie schlebiaj mi tak. Mam foty z twojej imprezy.
- Serio ? Skąd ? Kto w ogóle robił zdjęcia ?
- Nie wiem, ale dostałem je od Moniki.
Szybko poszłam po laptopa, podłączyłam projektor i oglądaliśmy zdjęcia na ścianie. Niektóre zdjęcie były przekomiczne. w ogóle połowy rzeczy nie kojarzyłam. 
- A to co ? Nie pamiętam, żebyśmy tańczyły na stole ?
- No wiesz, ja to pamiętam i to bardzo dobrze.
Na następnym zdjęciu tańczyłam z Andrzejem, było naprawdę piękne.
- Wiesz co Ci powiem, co jak co, ale to zdjęcie jest fajne.
- Dziwisz się ? Wyglądałaś tak, że każde zdjęcie, na którym jesteś jest fajne.
Przez chwilę nastała krępująca cisza. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Spojrzałam się na Andrzeja i mój wzrok trafił prosto w jego oczy. Serce mi mocniej zabiło. Nie mogłam oderwać wzroku, czułam, że Andrzej się do mnie przysuwa, ale wtedy szybko zmieniłam zdjęcie i zaczęliśmy oglądać dalej. Atmosfera zrobiła się przez chwilę bardzo krępująca, ale później na szczęście wróciła do normy. 
- Wiesz za 1,5h mam trening, więc muszę się zbierać.
- Nie no spoko. Dzięki za wszystko. Trochę się oderwałam od tej całodniowej nudy i samotności.
- Nie ma za co. Musisz teraz szybko wyzdrowieć. To na razie.
- No pa. Trzymam kciuki za jutro.
Wróciłam do mojego rozleniwionego "królestwa", czyli łóżka i jeszcze raz oglądałam sobie zdjęcia. Zatrzymałam się znowu na tym jednym. Ma w sobie coś magicznego. I ja jestem uśmiechnięta i on. Kurcze nie mogę przestać o tym myśleć. Ten wzrok, dlaczego ja to przerwałam. 

*********************************************************************************
Kolejny rozdział !!! Jak się podoba ?? Myślicie, że Olga zakocha się w Andrzeju ?

CZEKAM NA KOMENTARZE!!! 

POZDRAWIAM ;**








niedziela, 16 listopada 2014

Rozdzial 5

Obudziłam się, a wokół mnie nieznane pomieszczenie. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem, czułam wielki mętlik w głowie.
- Obudziła się - usłyszałam czyiś głos.
Podniosłam się i zobaczyłam mamę, tatę, Martę i Konrada, a wszyscy byliśmy w szpitalnym pokoju.
- Kochanie nawet nie wiesz jak się martwiliśmy.
- Ale co się stało ? - powiedziałam z wielkim zmieszaniem
- Strasznie rozbolała Cię głowa, zemdlałaś i przywiózł Cię jakiś chłopak. - z zatroskaniem powiedziała mama
- Andrzej Cię przywiózł - dodał Konrad
- Pamiętam tylko jak zrobiło mi się strasznie duszno w klubie i mieliśmy wrócić do domu. No ale co tak właściwie mi jest ? - zapytałam z niepokojem
- Lekarze zrobili wszystkie badania i jak na razie niczego nie wykryli, ale na resztę badań musisz trochę poczekać.
Po chwili wszedł pan doktor, który miał na sobie biały fartuch a pod nim kolorową koszulę w kwiaty. Wyglądał komicznie. No cóż, tacy ludzie też są.
- Jak się pani dzisiaj czuje ? - zapytał z luzackim podejściem
- Bardzo dobrze, nic mi nie dolega. A kiedy będę mogła wyjść ?
- Jeżeli przez dzisiejszy dzień nic się nie stanie, to jutro może pani już wracać do domu.
- No i bardzo dobrze - powiedziałam z zadowoleniem
Cała rodzina siedziała ze mną jeszcze kilka godzin, ale później powiedziałam im, że nie muszą cały czas tu siedzieć. Podziękowałam im za wszystko i poprosiłam Konrada, by przywiózł mi chociaż tableta, bo nudy w szpitalu mogą zabić. Przeglądałam sobie internet, gdy nagle ktoś zapukał. Zza drzwi wyłoniły się trzy słoneczniki.
- Zapraszam - powiedziałam ze zdziwieniem, bo kompletnie nie wiedziałam kto to jest.
- Cześć!
- O Andrzej. Cześć!
- Konrad mi napisał, że już wróciłaś do żywych, a Twoi rodzice już poszli, więc przyszedłem sprawdzić jak się czujesz.
- Ku zdziwieniu wszystkim czuję się bardzo dobrze - powiedziałam z zadowoleniem - A i chcę Ci bardzo podziękować, bo słyszałam, że Ty mnie tu przywiozłeś
- No tak się złożyło, że akurat w tym niefortunnym momencie byłaś ze mną.
- Taka tam przygoda po meczu - wspólnie zaczęliśmy się śmiać
- A tak właściwie, to co od czego ten ból ?
- Lekarze nie wiedzą, na razie niczego nie wykryli, a na resztę badań trzeba jeszcze trochę poczekać.
- Wystraszyłam mnie trochę wczoraj...
- Każdy potrzebuje podniesienia adrenaliny.
- Ja podziękuję za taką adrenalinę.
Porozmawialiśmy jeszcze z godzinkę, a później Andrzej musiał lecieć na trening, ja zaczęłam czytać książkę, ale po chwili zrobiłam się tak zmęczona, że nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

Rano obudziłam się bardzo wypoczęta, od razu po obchodzie lekarzy zadzwoniłam po Konrada, by po mnie przyjechał. Wróciliśmy do mieszkania i po chwili była już u mnie moja mama. Przywiozła ze sobą moje ulubione ciasto i wielki bukiet pięknych słoneczników.
- Mamuś, co ja bym bez Ciebie zrobiła.
- Widzę, że ktoś mnie ubiegł ze słonecznikami.
- Andrzej przywiózł mi je, to ten koleś który wczoraj mnie przywiózł do szpitala.
- Wiesz, że musisz teraz na siebie uważać ?
- No, ale mówiłaś, że nic nie wykryli.
- Jak na razie. Dlatego naprawdę oszczędzaj się.
Cały mój świetny humor odleciał. Trochę się przeraziłam, aż przez moje ciało przebiegły zimne dreszcze, ale nie mogłam dopuścić tej myśli do swojego mózgu, więc szybko zmieniłam temat, obiecując przy tym mamie, że będę dbać o siebie.
- Zapomniałam Ci powiedzieć, pojutrze babcia do nas przyjeżdża.
- Naprawdę - powiedziałam z niedowierzaniem
- No tak, namówiłam ją.
- Już nie mogę się doczekać.
Babcia to moja bratnia dusza. Niestety mieszka nad morzem i mamy do niej daleko. Ale pamiętam każde wakacje, które u niej spędzałyśmy razem z Martą i Agą. To był czasy, całe dnie na plaży, długie romantyczne, wieczorne spacery. Ah, jak ja bym chciała do tych czasów wrócić. Razem z mamą zrobiłyśmy obiad, a później usiadłyśmy i mama przywiozła ze sobą stare zdjęcia, o które ją prosiłam. Śmiechu było co nie miara.
Po jakiejś godzince mama musiała jechać do pracy, a ja zabrałam się do sortowania zdjęć. Najlepsze wybrałam i przykleiłam sobie na ścianę. Później dokończyłam moją książkę, wzięłam gorącą kąpiel i poszłam spać.

Rano zadzwoniłam po Kamilę i poszłyśmy na siłownię. Trochę ruchu dobrze mi zrobiło, wróciłyśmy do siebie, wzięłam gorący prysznic, spięłam włosy w luźnego warkocza, usiadłam na parapecie i pijąc kawę podziwiałam budzącą się do życia Łódź. Trwało to niecałe 10 minut, bo piękną chwilę przerwał mi dźwięk telefonu.
- Właśnie przerwałeś mi błogą chwilę spokoju, więc lepiej miej coś ważnego. - powiedziałam zirytowana
- Jedziesz z nami na grilla ?
- W październiku ?
- No tak.
- A do kogo ?
- Do Karola, poznałaś go na imprezie.
- Wiesz co nie mam ochoty. Jakoś nie przepadam za tym kolesiem.
- No weź, fajnie będzie.
- Jeźdźcie sami, ja sobie posiedzę w domu. Mam kilka spraw jeszcze do załatwienia na uczelni, więc naprawdę odpadam.
- No okey.
- Bawcie się dobrze.

Wprawdzie nie miałam nic do roboty, ale naprawdę nie chciało mi się tam iść. Nie miałach ochoty przebywać w tłumie ludzi, którzy piją, palą, a ja muszę na siebie uważać. Z braku zajęcia, postanowiłam zrobić porządki. Zmyłam podłogi, wyprałam firany, umyłam całą kuchnię i łazienkę. Nie wiem co mnie natchnęło, zwykle to jestem wielkim przeciwnikiem i do sprzątania jestem ostatnia, ale dzisiaj jakoś robiłam to z przyjemnością. Sprzątnięcie zajęło mi sporo czasu i naprawdę się zmęczyłam. Po chwili zadzwonił mój mecenas, u którego mam praktyki i powiedział, że ma dla mnie wszystkie materiały potrzebne do następnej rozprawy. Także chcąc czy nie chcąc musiałam się przebrać i pojechałam do kancelarii.

Czekała na mnie piękna sterta kartek i kodeksów. Jak ja to kocham. Po drodze do domu wjechałam jeszcze do supermarketu po coś do jedzenia, bo lodówka u mnie świeci pustkami. Wjeżdżając u nas na parking jakiś burak prawie we mnie wjechał.
- Czy Pan jest ślepy ? - zapytałam z wielkim oburzeniem nie widząc kto jest kierowcą
- Przepraszam Panią - odpowiedział - o Olga, przepraszam naprawdę Cię nie widziałem
- Andrzej ? 
- Jeszcze raz Cię przepraszam.
- Dobra, następnym razem uważaj. A co Ty tu robisz ? - zapytałam
- No jedziemy na tego grilla, a Konrad mówił, że mam wpaść jeszcze do niego. A Ty gotowa ?
- Ja nie jadę.
- Dlaczego ?
- Wiesz, nie mam ochoty, poza tym nie przepadam za tym całym Karolem.
- Ale tam będzie dużo ludzi.
- To też jest powód, naprawdę nie mam nastroju bawić się w tłumie.
- Nie będę Cię zmuszał. Dobra to lecę na górę, a ty parkuj. Przynajmniej w Ciebie nie wjadę.
Poszłam do mieszkania, robiłam sobie kanapki i po 5 minutach słyszę dzwonek do drzwi, otwieram a w nich stoi Andrzej.
- No dobra, skoro nie chcesz być w tłumie, to ubierz się ciepło i zejdź na dół.
- Ale po co ? Naprawdę mi się nie chce.
- Nie marudź tylko chodź.
Wzięłam kurtkę, czapkę, ciepłe rękawiczki i zeszłam na parking.
- I po co miałam się tak ubrać ?
- Wsiadaj do tej extra limuzyny i nie pytaj.
- Gdzie Ty chcesz mnie zabrać ? Ja naprawdę nie jadę do Karola.
- Mówiłem nie pytaj. Nie jedziemy do Karola.
Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy, Andrzej puścił płytę Michael'a Jacksona, która wprost uwielbiam.
- I tak całą drogę będziemy milczeć ?
- No możesz opowiadać. Co dzisiaj robiłaś ?
- Żyłam pełnią życia sprzątając całe mieszkanie. Długo jeszcze pojedziemy ?
- Już jesteśmy.
Wyszłam z samochodu i zobaczyłam małe jeziorko otoczone mnóstwem drzew. Wyglądało jak z bajki.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam 
- Kiedyś dziadek mnie tu zabierał i zawsze sobie robiliśmy ognisko, a że dzisiaj nastawiłem się na ognisko, więc zrobimy sobie je tutaj.
- Haha, żartujesz ? Dlaczego nie pojechałeś z Konradem ?
- Stwierdziliśmy, że głupio by było gdybyś została sama, nie chciałaś tłumu ludzie, więc ja chyba nie będę Ci przeszkadzał.
- Wy to macie pomysły. No ale dobra, gdzie masz jakieś drzewo ?
- Ty usiądź ja przyniosę.
- Nie będę siedziała i patrzała jak nosisz. Pójdę z Tobą.

Rozpaliliśmy ognisko, Andrzej znalazł dwa pieńki i usiedliśmy przy płonącym świetle. Ciepło było naprawdę wspaniałe. 
- Konrad mi powiedział, że uwielbiasz słoneczniki. Dlaczego akurat one ?
- Słoneczniki dają takie szczęście. Są takie jakieś pocieszne, jak słońce i zawsze poprawiają mi humor.
Andrzej w trakcie wyjął fajkę i chciał zapalić.
- Sorry, że Ci to mówię, ale możesz nie palić przy mnie ? Strasznie nie lubię dymu z papierosa.
- Spoko, ale szkodzi Ci czy po prostu nie lubisz ?
- Nie powinnam przebywać w takim otoczeniu. Wiesz, nie lubię o tym mówić, bo nie chcę, żeby ktoś mi współczuł. Byłam bardzo chora kiedyś, więc teraz muszę uważać.
- Ale co Ci było ?
- Miałam raka, ale spokojnie teraz jest już wszystko w porządku, żadnych przerzutów, kompletnie nic. Ale wolę dmuchać na zimne.
- Przepraszam, że Cię o to zapytałem.
- Przestań, to jest normalne. Ale porozmawiajmy o czymś zabawniejszym. Kiedy gracie kolejny mecz ?
- Za trzy dni, gramy na wyjeździe z Olsztynem.
- Łoo, trochę daleko.
- Wszystko się da. 

Zrobiło się już ciemno i trochę było mi zimno. Andrzej widział, że trzęsę się jak galareta, więc zaproponował byśmy wrócili już do Łodzi. 
- Może wjedziemy na jakąś pizze, bo powiem szczerze, że strasznie zgłodniałem.
- Nie wzięłam żadnych pieniędzy.
- Ach jakie to straszne, czy Ty naprawdę myślisz, że pozwoliłbym Ci zapłacić ?
- No wiesz, wielu kolesi już w życiu poznałam. Ale w takim razie zwracam honor.

Weszliśmy do lokalu w Łodzi i po chwili podeszli do Andrzeja kibice. Chcieli sobie z nim zrobić zdjęcie, więc ja usiadłam do stolika i spojrzałam w menu.
- I jaką jemy ?
- Pozycja 5, może być ?
- Okey.

Po 20 minutach dostaliśmy wielką pizze, która zniknęła w moment. Andrzej zapłacił rachunek i wyszliśmy z pizzerii. 
- Jakie to uczucie mieć tylu fanów, którzy uważają Was za normalnie bogów ?
- Fajne uczucie. No ale jak Ty mnie odbierasz ?
- Jako normalnego faceta.
- No własnie i taki jestem. Nie czuję się nikim wyjątkowym.
Po chwili rozmowy poprosiłam Andrzeja by odwiózł mnie do domu. 
- No i jesteśmy.
- Chciałbym Ci bardzo podziękować. Naprawdę było fajnie i zabawnie.
- No widzisz, ja mam zawsze dobre pomysły. 
- Jeszcze raz dzięki, pa.
- Hejo.

Wróciłam do domu w dużo lepszym humorze niż go opuszczałam. Wzięłam gorącą kąpiel, nalałam moje ulubione olejki i naprawdę się odprężyłam. Moją głowę zaprzątał tylko dzisiejszy wieczór. Nie spodziewałam się, że tak fajnie go spędzę. Chyba polubiłam Andrzeja. Ale, ale zaraz Olga, nie rozpędzaj się. Świat bez facetów jest łatwiejszy. 

*************************************************************************
Rozdział jest !! Ciężko mi idzie z tym pisaniem, bo czasu brak, ale staram się jak mogę.

Czekam na komentarze, to mnie najbardziej motywuje. Pokażcie czy Wam się podoba, czy nie ;)
Liczę na Was.
Pozdrawiam ;**


środa, 5 listopada 2014

Rozdzial 4

Po świetnie spędzonym wieczorze przyszedł czas na naukę. Niby to początek roku, ale już teraz zaczęła się nauka. Przede mną pół kodeksu karnego i sporządzenie mowy końcowej do danej sprawy, a to nie pójdzie gładko. Zrobiłam sobie herbatę, usiadłam na łóżku i zaczęłam studiować wielką księgę prawa. Po ponad 2 godzinach wszystkie artykuły, paragrafy mieszały mi się już w głowie, więc postanowiłam zrobić przerwę. Wyszłam na chwilę na balkon pooddychać świeżym powietrzem. Zamknęłam oczy, a promienie słoneczne przyjemnie padały mi na twarz. To była piękna chwila spokoju.
- O czym tak marzysz ?
- Matko Boska, czy Ty chcesz, żebym zawału dostała - powiedziałam z przerażeniem
- Haha, co dzisiaj robisz ?
- Siedzę w książkach, więc nigdzie mnie nie wyciągniecie i Tobie też radzę zacząć.
- Zawsze musisz psuć taki piękny dzień...
- Ja nie będę później za Ciebie zdawała tego wszystkiego.
- Dobra, dobra, Ty kujonku. - powiedział z uśmiechem - Słuchaj masz jakieś plany w środę ?
- Jak na razie to żadnych.
- To idziesz z nami na mecz ?
- Jaki mecz ?
- Siatkówki, Andrzej załatwił mi trzy bilety.
- Siatkówka... - powiedziałam bez przekonania
- No chodź, na pewno będzie fajnie.
- A nie chcesz wziąć kogoś innego ?
- No wiesz, Andrzej dał bilety dla Kamili, mnie no i Ciebie.
- No dobra, jak już zaprasza, co mi szkodzi.
- To bądź tak przed 17 gotowa, bo mecz jest w Bełchatowie.
- Okey.
Wróciłam do nauki i tak mniej więcej wyglądały kolejne dwa dni. Na szczęście poszczęściło mi się i zdałam. A mowa końcowa poszła mi lepiej niż myślałam. Od przyszłego tygodnia będę musiała chodzić do sądu, więc w końcu zaczną się ciekawsze rzeczy.

W środę na szczęście miałam zajęcia do 12, więc szybko wróciłam, zrobiłam sobie lekki obiad, a później razem z Kamilą poszłyśmy na siłownię, na szczęście siłownie mamy na parterze, więc nie musimy wlec się przez pół miasta. Po 1,5 godziny mega zmęczona wróciłam do mieszkania, wzięłam prysznic i zaczęłam przygotowania do meczu. Ubrałam dżinsy, koszulę, rozpuściłam włosy i zrobiłam lekki makijaż.



O 16.30 dostałam SMS od Konrada : "GOTOWA?" i w odpowiedzi otrzymał : "5 MINUT I JESTEM NA DOLE" 
Szybko ubrałam moją ramonoskę i pojechaliśmy. Weszliśmy na halę, a tam pełno ludzi. Usiedliśmy na swoje miejsca, był bardzo blisko płyty boiska, więc Andrzej się postarał.
- A Andrzej kiedy przyjdzie ? - zapytałam zaskoczona jego nieobecnością
- Za chwile będzie.
Po chwili siatkarze wybiegli na boisko, ludzie zaczęli klaskać, a ja zmieniłam się w słup soli. Andrzej na boisku ?
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że Andrzej gra w tym meczu ?
- A Ty nie wiedziałaś, że on jest siatkarzem ?
- A niby skąd miałam wiedzieć ?
- Haha, bystrzaku to teraz już wiesz. - jak zwykle drwiącym głosem odpowiedział mi Konrad

Mecz nie był wcale taki zły jak myślałam, kibice są genialni, świetna atmosfera. Nawet ja, która nigdy nie interesowała się wielce siatkówką dałam się ponieść emocją. Skra grała z Jastrzębiem i wygrali 3:1. Na hali ogromna wrzawa i radość. Po chwili do barierek zleciała się wielka chmara ludzi, którzy prosili o zdjęcia i autografy. Wyglądało to komicznie, kiedy jeden przepychał się przez drugiego. Nie wiedziałam, że są oni aż tak popularni. Po tym jak Andrzej wydostał się z tego tłumu ludzi, podszedł do nas.
- Gratuluję Mistrzu - powiedział Konrad
- Haha, dzięki. A Wam jak podobał się mecz ?
- Pomijając to, że dopiero gdy wybiegłeś na boisko dowiedziałam się, że jesteś siatkarzem, to było fantastycznie. 
- Macie czas, czy chcecie już jechać do domu ? - z wielkim uśmiechem zapytał Andrzej
- My się nie spieszymy, a Ty Olga ?
- Ja też nie.
- To świetnie, poczekajcie na mnie trochę i pójdziemy na pizze.

Jak Andrzej nas poprosił, tak czekaliśmy. Nigdy nie sądziłam, że tak długo można czekać na faceta. Po ponad godzinie Andrzej nareszcie wyszedł, poszliśmy do klubu. Zamówiliśmy wielką pizze, która starczyła dla naszej czwórki. Kamila miała dzisiaj strasznie dobry humor i wyciągnęła Konrada do tańca. Na początku trochę się opierał, ale później zrezygnował i poszedł na parkiet. 
- Naprawdę nie widziałaś, że jestem siatkarzem ?
- No naprawdę. Myślałam, że po prostu pojedziesz z nami. Ale muszę Ci przyznać, że fanek to Ty masz mnóstwo.
- Idzie się do tego przyzwyczaić.
W tle zabrzmiała jedna z moich ulubionych piosenek.
- Uwielbiam tę piosenkę - powiedzieliśmy w praktycznie równym momencie
- Hahaha, to może masz ochotę zatańczyć ?
- Czemu nie.
Poszliśmy na parkiet i wszyscy razem tańczyliśmy do genialnych utworów. W pewnym momencie strasznie zaczęła boleć mnie głowa.
- Coś Ci się stało ? -zapytał zaniepokojony Andrzej
- Chyba muszę się przewietrzyć.
Wyszliśmy na dwór, lecz ból nie ustępował. 
- Wiesz co, zamówię taksówkę i wrócę do domu.
- Nie puszczę Cię samej, zawiozę Cię, idę powiedzieć Konradowi.
- Nie trzeba.
- Wsiadaj do samochodu.
Po drodze wstąpiliśmy do apteki po jakieś leki przeciwbólowe, które trochę pomogły, ale tylko na chwilę. Ból był nie do zniesienia, aż łzy leciały mi bez kontroli. 
- Dobra, tutaj nie ma żartów. Jedziemy do szpitala. - powiedział Andrzej
Po chwili byliśmy przed szpitalem. Byłam ledwo przytomna. Andrzej wziął mnie na ręce i zaniósł do budynku. Tam od razu zajęli się mną specjaliści i później nic już nie pamiętam.

***************************************************************************

Kolejny rozdział ;) Ostatnio Wam dziękowałam za komentarze, a teraz zachęcam do dalszych opinii.
Jakie są Wasze wrażenia ?
Pozdrawiam ;**