- O czym tak marzysz ?
- Matko Boska, czy Ty chcesz, żebym zawału dostała - powiedziałam z przerażeniem
- Haha, co dzisiaj robisz ?
- Siedzę w książkach, więc nigdzie mnie nie wyciągniecie i Tobie też radzę zacząć.
- Zawsze musisz psuć taki piękny dzień...
- Ja nie będę później za Ciebie zdawała tego wszystkiego.
- Dobra, dobra, Ty kujonku. - powiedział z uśmiechem - Słuchaj masz jakieś plany w środę ?
- Jak na razie to żadnych.
- To idziesz z nami na mecz ?
- Jaki mecz ?
- Siatkówki, Andrzej załatwił mi trzy bilety.
- Siatkówka... - powiedziałam bez przekonania
- No chodź, na pewno będzie fajnie.
- A nie chcesz wziąć kogoś innego ?
- No wiesz, Andrzej dał bilety dla Kamili, mnie no i Ciebie.
- No dobra, jak już zaprasza, co mi szkodzi.
- To bądź tak przed 17 gotowa, bo mecz jest w Bełchatowie.
- Okey.
Wróciłam do nauki i tak mniej więcej wyglądały kolejne dwa dni. Na szczęście poszczęściło mi się i zdałam. A mowa końcowa poszła mi lepiej niż myślałam. Od przyszłego tygodnia będę musiała chodzić do sądu, więc w końcu zaczną się ciekawsze rzeczy.
W środę na szczęście miałam zajęcia do 12, więc szybko wróciłam, zrobiłam sobie lekki obiad, a później razem z Kamilą poszłyśmy na siłownię, na szczęście siłownie mamy na parterze, więc nie musimy wlec się przez pół miasta. Po 1,5 godziny mega zmęczona wróciłam do mieszkania, wzięłam prysznic i zaczęłam przygotowania do meczu. Ubrałam dżinsy, koszulę, rozpuściłam włosy i zrobiłam lekki makijaż.
O 16.30 dostałam SMS od Konrada : "GOTOWA?" i w odpowiedzi otrzymał : "5 MINUT I JESTEM NA DOLE"
Szybko ubrałam moją ramonoskę i pojechaliśmy. Weszliśmy na halę, a tam pełno ludzi. Usiedliśmy na swoje miejsca, był bardzo blisko płyty boiska, więc Andrzej się postarał.
- A Andrzej kiedy przyjdzie ? - zapytałam zaskoczona jego nieobecnością
- Za chwile będzie.
Po chwili siatkarze wybiegli na boisko, ludzie zaczęli klaskać, a ja zmieniłam się w słup soli. Andrzej na boisku ?
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że Andrzej gra w tym meczu ?
- A Ty nie wiedziałaś, że on jest siatkarzem ?
- A niby skąd miałam wiedzieć ?
- Haha, bystrzaku to teraz już wiesz. - jak zwykle drwiącym głosem odpowiedział mi Konrad
Mecz nie był wcale taki zły jak myślałam, kibice są genialni, świetna atmosfera. Nawet ja, która nigdy nie interesowała się wielce siatkówką dałam się ponieść emocją. Skra grała z Jastrzębiem i wygrali 3:1. Na hali ogromna wrzawa i radość. Po chwili do barierek zleciała się wielka chmara ludzi, którzy prosili o zdjęcia i autografy. Wyglądało to komicznie, kiedy jeden przepychał się przez drugiego. Nie wiedziałam, że są oni aż tak popularni. Po tym jak Andrzej wydostał się z tego tłumu ludzi, podszedł do nas.
- Gratuluję Mistrzu - powiedział Konrad
- Haha, dzięki. A Wam jak podobał się mecz ?
- Pomijając to, że dopiero gdy wybiegłeś na boisko dowiedziałam się, że jesteś siatkarzem, to było fantastycznie.
- Macie czas, czy chcecie już jechać do domu ? - z wielkim uśmiechem zapytał Andrzej
- My się nie spieszymy, a Ty Olga ?
- Ja też nie.
- To świetnie, poczekajcie na mnie trochę i pójdziemy na pizze.
Jak Andrzej nas poprosił, tak czekaliśmy. Nigdy nie sądziłam, że tak długo można czekać na faceta. Po ponad godzinie Andrzej nareszcie wyszedł, poszliśmy do klubu. Zamówiliśmy wielką pizze, która starczyła dla naszej czwórki. Kamila miała dzisiaj strasznie dobry humor i wyciągnęła Konrada do tańca. Na początku trochę się opierał, ale później zrezygnował i poszedł na parkiet.
- Naprawdę nie widziałaś, że jestem siatkarzem ?
- No naprawdę. Myślałam, że po prostu pojedziesz z nami. Ale muszę Ci przyznać, że fanek to Ty masz mnóstwo.
- Idzie się do tego przyzwyczaić.
W tle zabrzmiała jedna z moich ulubionych piosenek.
- Uwielbiam tę piosenkę - powiedzieliśmy w praktycznie równym momencie
- Hahaha, to może masz ochotę zatańczyć ?
- Czemu nie.
Poszliśmy na parkiet i wszyscy razem tańczyliśmy do genialnych utworów. W pewnym momencie strasznie zaczęła boleć mnie głowa.
- Coś Ci się stało ? -zapytał zaniepokojony Andrzej
- Chyba muszę się przewietrzyć.
Wyszliśmy na dwór, lecz ból nie ustępował.
- Wiesz co, zamówię taksówkę i wrócę do domu.
- Nie puszczę Cię samej, zawiozę Cię, idę powiedzieć Konradowi.
- Nie trzeba.
- Wsiadaj do samochodu.
Po drodze wstąpiliśmy do apteki po jakieś leki przeciwbólowe, które trochę pomogły, ale tylko na chwilę. Ból był nie do zniesienia, aż łzy leciały mi bez kontroli.
- Dobra, tutaj nie ma żartów. Jedziemy do szpitala. - powiedział Andrzej
Po chwili byliśmy przed szpitalem. Byłam ledwo przytomna. Andrzej wziął mnie na ręce i zaniósł do budynku. Tam od razu zajęli się mną specjaliści i później nic już nie pamiętam.
***************************************************************************
Kolejny rozdział ;) Ostatnio Wam dziękowałam za komentarze, a teraz zachęcam do dalszych opinii.
Jakie są Wasze wrażenia ?
Pozdrawiam ;**
Dopiero zaczęłam czytać i powiem Ci , że mi się podoba xd
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i 'fanów' :D
Troskliwy Andrzej jak pięknie się nią zajął... :) Tylko ciekawe skąd dostała takich bóli...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Amanda
Jaki Andrzej jest troskliwy! *=*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na ósemeczkę ^^ http://pisanesiatkowka.blogspot.com/
Zapraszam na 9! http://pisanesiatkowka.blogspot.com/
UsuńNo no, bardzo fajnie sie to potoczyło :) Co prawda, rozdział trochę krótki(wiesz, wolałabym więcej cudownego Andrzeja :D) no i mało opisów, no ale o tym już pisałam, więc cię nie będę katować. Czekam na następny, zobaczymy co to się dzieje z nasza główną bohaterką :) Mam nadzieję, że nasz opiekuńczy Wrona będzie przy niej czuwał :P
OdpowiedzUsuń